-->

niedziela, 5 stycznia 2014

11. Miesiąc

Na samym początku chciałabym WAM serdecznie podziękować za życzenia powrotu do zdrowia! Czuję się o wiele lepiej, ale lekarze mówią co innego więc obecnie jestem już na drugim antybiotyku :c A do tego jeszcze jakaś nowa lekarka przypisała mi złą ilość pierwszego i napisała złe zaświadczenie czy coś tam na badanie. Miałam mieć coś płatnego i dla mnie mniej strasznego, a tu nagle pobierali mi krew ;-; Nienawidzę kiedy chcą mi wbijać igłę w zgięciu łokcia (wiecie o co chodzi xD) Jesteście kochani!

- - - - - - - - - - - -

- A więc ją sprowadziłeś. Winszuje, a teraz możesz wyjść - rzucił chłodno Jude, sprawiając, że chłopak poczuł się niewartym śmieciem. Dobrze wiedział, że to wprawi jego córkę w ogromny szał. 
- Zostań - nakazała mu, blokując przejście między rycerzem, a wyjściem z komnaty tronowej, ręką. 
- Powiedziałem coś niewdzięcznico. Nakazałem mu wyjść. 
- A ja mu zabroniłam - odparła równie wściekle co jej ojciec. Piorunowali się wzrokiem, ale król widząc, że ta 'walka' nie ma sensu, machnął tylko ręką na straże. 
- Dajcie jej nauczkę - warknął i z wielką satysfakcją przyglądał się jak młodzi strażnicy podchodzą do następczyni tronu. Jeden z nich mocniej zacisnął miecz w dłoni i zamierzał pchnąć nim dziewczynę. Drugi zmierzał z tyłu, mając w planach oszołomienie dziewczyny rękojeścią swej broni. Różowo włosy jednym, szybkim ruchem podszedł do pierwszego strażnika, unikając jego ciosu i wyrywając oręż z ręki. Silnym ciosem w głowę, powalił go na ziemię nieprzytomnego, a następnie wycelował już w drugiego. Strażnik zawahał się, po czym wypuścił broń z ręki i uciekł. - Biegnijcie za nim i wymierzcie chłostę. Kiedy już się ocknie, zabijcie. - wydał rozkaz reszty strażnikom, a ci pognali za uciekinierem. - A ty - zwrócił się do Lucy - spróbuj uciec jeszcze raz, a skończysz jak swoja matka. 
 Lucy, aż zatkało na te słowa. Wpatrywała się w ojca z niedowierzaniem, jednak po chwili ogromna kula złości i rozpaczy wybuchła w jej środku. Zamierzała rzucić się na ojca, ale powstrzymały ją silne ramiona Natsu. 
- Puść mnie! Słyszałeś tak samo jak ja! - darła się próbują wyszarpać z jego uścisku. Każdy jej następny ruch był słabszy od drugiego, aż w końcu bezsilnie opadła na ziemię. - Jesteś potworem, nie ojcem ani królem. 
- Jak śmiesz obrażać mnie po wszystkim co dla ciebie zrobiłem!? To dzięki mnie żyjesz! To ja zgodziłem się na ratunek dla ciebie gdy Laxus zginął, żyjesz tylko i wyłącznie dzięki MNIE! A ja mam już dość twoich wymówek odnośnie małżeństwa! Czy chcesz czy nie odbędzie się turniej o twoją rękę! - krzyknął, wstając ze swojego tronu. 
 Dziewczyna z pogardą wpatrywała się w oblicze, górującego nad nią ojca. Pomimo ogromnej siły woli słone łzy zaczęły spływać po jej policzkach, ale ona zawzięta jak nigdy do tąd, powstała z kamiennej posadzki i wymierzyła swoim palcem w ojca.
- Skoro chcesz, żebym wyszła za mąż, pozwól że to ja wybiorę jak będzie się o mnie walczono (?).    
- Dobrze - skinął głową ze spokojem, choć w środku miał ochotę udusić swoją córkę, lecz przedtem sprawić jej tyle bólu ile tylko zdoła wytrzymać. - Mów. 
- Niech... panowie - z trudem dobrała te słowo - których zamierzasz za mnie wydać spędzą na zamku miesiąc pod twoimi rozkazami. Wybierzesz tego, który najbardziej przypadnie ci do gustu. Powiększysz swój majątek, a nasze królestwo stanie się bardziej doceniane. 
- Oczywiście, a teraz odejdźcie i nie pokazujcie mi się już dziś na oczy! 
- Jak sobie życzysz ojcze. 



~*~

- On oszalał, mówię ci! Jak on może mi robić coś takiego! - jęczałam, siedząc w swojej komnacie i płacząc. 
- Pomyśl na to z innej strony. Szybciej będziesz moja. - szepnął mi do ucha Natsu. Jak dobrze, że siedział za mną, bo zobaczyłby jak bardzo potrafię się zarumienić. Gdy już uspokoiłam trochę swoje roztrzepotane serce, odwróciłam się do niego. 
- A co jeżeli on cię nie wybierze? - zapytałam.
 Natsu założył ręce na głowę, po czym opadał na poduszkę. 
- No to cię porwę. - odparł najspokojniej w świecie. 
- Wiesz ile tu jest straży? 
- A wiesz ilu moich przyjaciół posługuje się magią? Jeżeli będzie taka potrzeba to poproszę ich o pomoc i rozwalimy ten pałac co do deseczki i co do kamyczka - zaśmiał się.
- Co w tym takiego śmiesznego?   
- Dziadziuś Macarov zawsze przed zleceniem przestrzegał nas, że jeżeli z jakiegoś domu spadnie przez nas choćby jedna deseczka lub kamyczek to poczujemy na naszej skórze prawdziwe piekło - wytłumaczył, po czym znów usiadł i przybliżył swoją twarz do blondynki. - Nie przejmuj się Luce. Wszystko załatwię - szepnął i pocałował mnie w usta, a ja tylko zamknęłam oczy i oddałam się tej pieszczocie, wkładając ręce w jego włosy...


~*~

- Wasz wysokość chyba nie ma zamiaru słuchać księżniczki. Przecież to ty panie jesteś głową tego państwa - fuknął gniewnie Xavier.
- Nie pouczaj mnie Xavier, bo jeszcze zmienię zdanie i wyrzucę cię z tego zamku! - warknął władca, zwracając swoje tętniące czernią oczy. Xavier już od dawna zdawał sobie sprawę, że to on ma wyjść za księżniczkę Lucy, więc skinął lekko głową i skierował swoje nogi do wyjścia. Był również świadomy tego, że jego ślub z nią ciągle się odwleka. Wiedział też, że Pan Jude w każdej chwili może zmienić zdanie co do niego - szczególnie teraz, kiedy księżniczka zażyczyła sobie miesięcznej służby kandydatów, a nie szybkiego turnieju. Najchętniej zabiłby już Jude'a i siłą wyszedł za panienkę Lucy. Zająłby się państwem, a ją od razu wrzuciłby do lochów, by tam zgniła. Jako król mógłby od razu wprowadzić armię Zerefa do państwa i oddać mu tron. Zeref zapewniłby mu ciepłą posadę swojej prawej ręki i nie musiałby się martwić o śmierć z jego rąk. - Gdy to się stanie, wszyscy będą się kłaniać mnie, a nie na odwrót - szepnął do siebie z uśmieszkiem na twarzy. Wyszedł z sali tronowej, nakrzyczał jeszcze na paru strażników i udał się do swojej komnaty. Wyjrzał przez okno i zauważył jak panienka przechadza się po ogrodzie z sir. Dragneel'em. - A więc to będzie mój nowy przeciwnik. 
 Podszedł do swojego biurka i otworzył górną szufladę. Włożył do niej rękę, którą na górze wymacał sztylet. Wyjął go i uśmiechając się pod nosem. Odkręcił rękojeść broni i wysunął z niego szklany pojemnik, w którym pływała zielona ciecz. 
- Nie będzie nim za długo.


~*~


Tydzień później

Gdy wszyscy już zasiedli do stołu, król Jude wstał, podnosząc swój kieliszek. 
- Za Fiore! - krzyknął na całe pomieszczenie, a biesiadnicy hucznie poszli w jego ślady:
- ZA FIORE! - rozległ się krzyk, po czym wszyscy rozpoczęli ucztę. Po sali roznosiły się śmiechy, wyzwiska, a także śpiew jednej z królewskich dwórek. Służba biegała do stołu i do kuchni, rozkładając potrawy i zbierając brudne talerze, ale gdy jedna ze służek potknęła się o wystającą nogę Lodra Sitha i z hukiem rozlała na niego gorącą zupę - wszyscy umilkli wlepiając w nią swoje oczy. Zdenerwowany pan złapał ją za nadgarstek, wykręcając go. Dziewczyna pisnęła cicho i ze łzami w oczach wpatrywała się w arystokratę. Wiedziała co ją czeka, więc z przerażenia zaczęła się szarpać.
- Ty świńska dziewucho! Widzisz coś zrobiła?! - wydarł się na nią, nachylając ją do stołu, by trafiła twarzą w jedzenie. 
- Wybacz mi panie! Nie chciałam! 
- Zabierzcie ją do klatki. - odparł spokojnie władca. Spojrzał na "tego bezwartościowego śmiecia" i prychnął z pogardą. Służka dostała się w ręce straży, wyrywając  i krzycząc w niebo głosy. Rzucała się po ziemi, mając jakąkolwiek nadzieję na ratunek, którego nie dostanie. Czeka ją klatka - klatka, która wisi sobie w powietrzu w lochach Zamku Fiore, gdzie przed nią umierali zagłodzeni i wymęczeni ludzie, a potem gnili. A gdy w końcu przypominano sobie o nich, do rzeki wrzucano już tylko marne kawałki ciała. Lochy same w sobie były przerażające, zajeżdżały rozkładającymi się ludzkimi - jeżeli można je było tak nazwać - zwłokami. W zasadzie, to nie były już nawet zwłoki. To były śmieci. Mnóstwo pomieszczeń tortur i strasznych śmierci, więzienia i maszyny, miara korytarzy ciągnących się wte i we wte. Gdy skazana na śmierć dziewczyna została już wyprowadzona z sali, blondwłosa dziewczyna z hukiem wstała od stołu i wybiegła. Po jej zaróżowionych policzkach płynęły łzy, które skutecznie rozmazywały jej makijaż. Gdy dopadła drzwi, wbiegła do komnaty i zatrzasnęła je najmocniej jak umiała, po czym zamknęła je na klucz i rzuciła się na łóżko. Darła się do poduszki i wylewała łzy, ale gdy zza drzwi dobiegł ją głos Natsu usiadła i otarła łzy, ale nie podeszła do drzwi, by je otworzyć zwyczajnie zignorowało go.
- Niedługo to się skończy. Nie martw się. - powiedział, a po chwili dało się słyszeć jego odchodzące kroki. 

 
- - - - - - - - - - - -]

No cóż na razie mam tyle :/ Chciałam napisać jeszcze trochę, ale uznałam, że zepsuło by to rozdział i o wiele lepiej będzie pasowało do następnego. Z tego co planuje następny rozdział musi być długi i będzie, bo trochę tam się dziać będzie! Mavis san! Chciałam się zapytać czy po zmianie kolory tytułu już go widzisz?! XDD Buziaki! :**

4 komentarze:

  1. Biedna Lucynka! :(
    Niech Natsu jak najszybciej wygra ten "pojedynek" i będzie z Lucy :) Jak czytałam ten rozdział, to aż mi się serducho krajało normalnie... W pewnym momencie to, aż się we mnie wzbudziła żądza mordu, jak czytałam kwestie Jude'go -.-
    Co nie zmienia faktu, że notka wspaniała jak zawsze ;D Nie mogę się doczekać dalszej części!
    Cieszę się, że czujesz się już lepiej :) Hahaha widzę, że Ty również jesteś z tych nienawidzący pobierania krwi :P Ja również tego nie cierpię... wstręt mam nawet przed dotknięciem własnych żył w nadgarstku, a co dopiero mówić o wkłuwaniu igły. Nie zazdroszczę kochana :/
    Zdrowiej już całkowicie! :) Rozdział super, czekam na następne ;)
    Pierwsza piosenka na playliście - wspaniała *.* Idealnie się w pasowała w klimat dzisiejszej notki, przynajmniej jak dla mnie :)
    Pozdrawiam, życzę duuuużo zdrówka i weny!
    Annie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Lucy. Boże, w jakim ona piekle żyje :(
    Niech Natsu już to wszystko zakończy, bo przecież Lucy nam tam oszaleje. ;(
    Rozdział szalenie mi się podobał. :)
    Ale, ja biedna, czytam Twój rozdział, zamiast się uczyć na moje jutrzejsze zaliczenie q.q
    Btw, tak, teraz wszystko jest ładne i czytelne. :D
    I w ogóle, u mnie pojawił się one-shot, na który Cię serdecznie zapraszam!
    Tsume: Jak nie przeczytasz, to Cię zjem!
    Przestań mi czytelników straszyć! Wracaj pod łóżko, zmoro! *kopie zad tygrysa bo nie chce się wcisnąć*
    Tsume spod łóżka: Mavis, Ciebie też w końcu zjem za to jak mnie traktujesz!
    Boże, co ja za potwora mam w domu Q.Q

    OdpowiedzUsuń
  3. No... Troszkę późno, ale lepiej niż wcale :d
    Notka cud, miód i kakao xD
    Ojciec Lucyny tradycyjnie to skur... Skurczybyk xD
    Xavier, cioto, zgiń nędznie!
    Jak przeczytałam opis lochów, to zrobiło mi się jakoś tak... Smutno :C
    Świetnie, że już się lepiej czujesz, Shailuś :* Obyś wyzdrowiała całkowicie w najbliższym czasie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie piszesz opowiadania Nalu jedno i drugie co tu dużo pisać pisz tak dalej bo super ci to wychodzi . Natsu niech zrobi swoje i będzie wszystko ok :) i mogę pewnie powiedzieć ze będę czytał twoje 2 opowiadania czekam na rozdział . Pozdrawiam Dragneel.

    OdpowiedzUsuń