-->

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

00. Prolog

     Potężny tygrys z zawrotną prędkością manewrował pomiędzy drzewami. Jego pasażerem był nisko nachylony nad jego karkiem, brązowowłosy chłopak. Młodzieniec kurczowo trzymał się miękkiego futra zwierzęcia. Gdy kot przeskoczył nad jednym z wystających korzeni, jego pasażer mocniej zacisnął swoje dłonie, a futrzak warknął cicho. 
- Wybacz, Akami - szepnął cicho i uśmiechnął się, gdy ta zabawnie poruszyła uszami. Uwalniając się wreszcie od natłoku drzew, wbiegli na małą, zieloną polankę, którą przecinał niewielki strumyk. Poczuł, że zwalniają trochę, a kroki Akami stają się bardziej chaotyczne i ociężałe. Zwierzę zanurzyło się w wodzie, pozostawiając głowę chłopaka nad strumykiem. Dopiero wtedy ujrzał, że w przeprawie pomaga mu niedźwiedź, a nie dziki kot. Uśmiech rozświetlił jego twarz, a zwierzę wychodzące z wody z powrotem stało się tygrysem. Dziewczyna popędziła do końca polany i tam odnalazła wielką drogę, którą ruszyła, mijając znak z napisem: "Magnolia"





Okey, jestem! Z malutkim prologiem zanim zaczniemy naszą akcję :D Jak widzicie znajduje się tu postać Akami, która ma mi zastąpić Akane :) Bardzo nie podobało mi się to imię! Możecie także przywitać na blogu moją korektorkę - Yunarin Black. Jest ona moją ukochaną najzajebistszą pod słońcem, najbardziej pojebaną, kochaną, dziwną, wspaniałomyślną, o dobrym sercu, pomysłową, skromną, zabawną, szaloną, uroczą, marzycielską, wyluzowaną, ambitną, przyjacielską, czasami wredną, kulturalną, wygadaną, śmiałą, otwartą, najlepszą  przyjaciółką (kocham ją) i to właśnie z nią piszę World is Cruel: klik! Tak więc nie przeciągając, żegnam!
Moshi, moshi, Titan desu! Tfu! Jeszcze raz... Moshi, moshi, Kaori Mikashi desu! Fak, znowu, tym razem stary nick -.- Okay, wyluzuj, nie stresuj się, chyba cię nie zjedzą, yuna ;=;
Moshi, moshi, watashi no Yunarin Black desu!
NO WRESZCIE DOBRZE! Zostałam tutaj babą od korekty, ponieważ Wasza ukochana Shaila nie wie, gdzie wstawiać przecinki, a powtórzenia to jej kochanek (zdradza mnie pipa jedna) nie będę tu nic dodawać bo nie mogę, ale z miłości do tej cioty zrobię jej na złość i będę wstawiać głupie posty z pozdrowieniami dla każdego czytelnika. I to z osobna! Btw. ciekawe czy w Afryce mają czarne korektory? (taki tam rasistowski żarcik, hehehe możecie mnie hejcić, że jestem rasistą, zapraszam, chętnie poczytam <3)
Tak więc jak widać kursywą będzie pisała Yuna, więc szykujcie się bo będzie mi się wjebywała we wszystko, ehh. 

Czas ruszyć tego bloga!

Emm, jestem tu? Tak naprawdę wcale nie zniknęłam z blogosfery. Cały czas komentowałam i tworzyłam nowe dzieła pod innym nickami. Strasznie się wstydzę tego, że tak po prostu zostawiłam tego bloga :c Ale, zaczęłam coś nowego. Coś co dało mi weny na skończenie tego co tu zaczęłam. Wraz z moją przyjaciółką rozpoczęłam pisanie nowej historii pod nickiem "Lady Black" i w ten właśnie sposób, doszło do mnie, że chce wrócić i tutaj. Nie wiem czy jeszcze ktoś tu zajrzy i czy ktoś cokolwiek skomentuje, ale chce to skończyć. To moja własna misja. Tak więc, chcę powiedzieć, że wiele się zmieniło, w tym mój styl pisania i moje upodobania i zacznę od napisania od nowa rozdziałów. Na początku skończę Baśń o sir. Dragneelu i księżniczce Heartfilli, ponieważ jakoś ona wygląda i zostało jej już mało do skończenia, później wezmę się za normalną historię. Mam nadzieję, że moja przyjaciółka, która wspiera mnie na drugim blogu, wesprze mnie i tu. No więc, chce też przeprosić. Za to wszystko. Za moje zignorowanie was i zostawienie tego. Żałuję. One-shoty całkowicie sobie odpuszczę. Zobaczymy jak mi wyjdzie prowadzenie dwóch blogów. Ale mam wrażenie, że rozwinęłam się na tyle, że sobie poradzę. Jeszcze raz przepraszam. I witam :)
Shaila

niedziela, 5 stycznia 2014

11. Miesiąc

Na samym początku chciałabym WAM serdecznie podziękować za życzenia powrotu do zdrowia! Czuję się o wiele lepiej, ale lekarze mówią co innego więc obecnie jestem już na drugim antybiotyku :c A do tego jeszcze jakaś nowa lekarka przypisała mi złą ilość pierwszego i napisała złe zaświadczenie czy coś tam na badanie. Miałam mieć coś płatnego i dla mnie mniej strasznego, a tu nagle pobierali mi krew ;-; Nienawidzę kiedy chcą mi wbijać igłę w zgięciu łokcia (wiecie o co chodzi xD) Jesteście kochani!

- - - - - - - - - - - -

- A więc ją sprowadziłeś. Winszuje, a teraz możesz wyjść - rzucił chłodno Jude, sprawiając, że chłopak poczuł się niewartym śmieciem. Dobrze wiedział, że to wprawi jego córkę w ogromny szał. 
- Zostań - nakazała mu, blokując przejście między rycerzem, a wyjściem z komnaty tronowej, ręką. 
- Powiedziałem coś niewdzięcznico. Nakazałem mu wyjść. 
- A ja mu zabroniłam - odparła równie wściekle co jej ojciec. Piorunowali się wzrokiem, ale król widząc, że ta 'walka' nie ma sensu, machnął tylko ręką na straże. 
- Dajcie jej nauczkę - warknął i z wielką satysfakcją przyglądał się jak młodzi strażnicy podchodzą do następczyni tronu. Jeden z nich mocniej zacisnął miecz w dłoni i zamierzał pchnąć nim dziewczynę. Drugi zmierzał z tyłu, mając w planach oszołomienie dziewczyny rękojeścią swej broni. Różowo włosy jednym, szybkim ruchem podszedł do pierwszego strażnika, unikając jego ciosu i wyrywając oręż z ręki. Silnym ciosem w głowę, powalił go na ziemię nieprzytomnego, a następnie wycelował już w drugiego. Strażnik zawahał się, po czym wypuścił broń z ręki i uciekł. - Biegnijcie za nim i wymierzcie chłostę. Kiedy już się ocknie, zabijcie. - wydał rozkaz reszty strażnikom, a ci pognali za uciekinierem. - A ty - zwrócił się do Lucy - spróbuj uciec jeszcze raz, a skończysz jak swoja matka. 
 Lucy, aż zatkało na te słowa. Wpatrywała się w ojca z niedowierzaniem, jednak po chwili ogromna kula złości i rozpaczy wybuchła w jej środku. Zamierzała rzucić się na ojca, ale powstrzymały ją silne ramiona Natsu. 
- Puść mnie! Słyszałeś tak samo jak ja! - darła się próbują wyszarpać z jego uścisku. Każdy jej następny ruch był słabszy od drugiego, aż w końcu bezsilnie opadła na ziemię. - Jesteś potworem, nie ojcem ani królem. 
- Jak śmiesz obrażać mnie po wszystkim co dla ciebie zrobiłem!? To dzięki mnie żyjesz! To ja zgodziłem się na ratunek dla ciebie gdy Laxus zginął, żyjesz tylko i wyłącznie dzięki MNIE! A ja mam już dość twoich wymówek odnośnie małżeństwa! Czy chcesz czy nie odbędzie się turniej o twoją rękę! - krzyknął, wstając ze swojego tronu. 
 Dziewczyna z pogardą wpatrywała się w oblicze, górującego nad nią ojca. Pomimo ogromnej siły woli słone łzy zaczęły spływać po jej policzkach, ale ona zawzięta jak nigdy do tąd, powstała z kamiennej posadzki i wymierzyła swoim palcem w ojca.
- Skoro chcesz, żebym wyszła za mąż, pozwól że to ja wybiorę jak będzie się o mnie walczono (?).    
- Dobrze - skinął głową ze spokojem, choć w środku miał ochotę udusić swoją córkę, lecz przedtem sprawić jej tyle bólu ile tylko zdoła wytrzymać. - Mów. 
- Niech... panowie - z trudem dobrała te słowo - których zamierzasz za mnie wydać spędzą na zamku miesiąc pod twoimi rozkazami. Wybierzesz tego, który najbardziej przypadnie ci do gustu. Powiększysz swój majątek, a nasze królestwo stanie się bardziej doceniane. 
- Oczywiście, a teraz odejdźcie i nie pokazujcie mi się już dziś na oczy! 
- Jak sobie życzysz ojcze. 



~*~

- On oszalał, mówię ci! Jak on może mi robić coś takiego! - jęczałam, siedząc w swojej komnacie i płacząc. 
- Pomyśl na to z innej strony. Szybciej będziesz moja. - szepnął mi do ucha Natsu. Jak dobrze, że siedział za mną, bo zobaczyłby jak bardzo potrafię się zarumienić. Gdy już uspokoiłam trochę swoje roztrzepotane serce, odwróciłam się do niego. 
- A co jeżeli on cię nie wybierze? - zapytałam.
 Natsu założył ręce na głowę, po czym opadał na poduszkę. 
- No to cię porwę. - odparł najspokojniej w świecie. 
- Wiesz ile tu jest straży? 
- A wiesz ilu moich przyjaciół posługuje się magią? Jeżeli będzie taka potrzeba to poproszę ich o pomoc i rozwalimy ten pałac co do deseczki i co do kamyczka - zaśmiał się.
- Co w tym takiego śmiesznego?   
- Dziadziuś Macarov zawsze przed zleceniem przestrzegał nas, że jeżeli z jakiegoś domu spadnie przez nas choćby jedna deseczka lub kamyczek to poczujemy na naszej skórze prawdziwe piekło - wytłumaczył, po czym znów usiadł i przybliżył swoją twarz do blondynki. - Nie przejmuj się Luce. Wszystko załatwię - szepnął i pocałował mnie w usta, a ja tylko zamknęłam oczy i oddałam się tej pieszczocie, wkładając ręce w jego włosy...


~*~

- Wasz wysokość chyba nie ma zamiaru słuchać księżniczki. Przecież to ty panie jesteś głową tego państwa - fuknął gniewnie Xavier.
- Nie pouczaj mnie Xavier, bo jeszcze zmienię zdanie i wyrzucę cię z tego zamku! - warknął władca, zwracając swoje tętniące czernią oczy. Xavier już od dawna zdawał sobie sprawę, że to on ma wyjść za księżniczkę Lucy, więc skinął lekko głową i skierował swoje nogi do wyjścia. Był również świadomy tego, że jego ślub z nią ciągle się odwleka. Wiedział też, że Pan Jude w każdej chwili może zmienić zdanie co do niego - szczególnie teraz, kiedy księżniczka zażyczyła sobie miesięcznej służby kandydatów, a nie szybkiego turnieju. Najchętniej zabiłby już Jude'a i siłą wyszedł za panienkę Lucy. Zająłby się państwem, a ją od razu wrzuciłby do lochów, by tam zgniła. Jako król mógłby od razu wprowadzić armię Zerefa do państwa i oddać mu tron. Zeref zapewniłby mu ciepłą posadę swojej prawej ręki i nie musiałby się martwić o śmierć z jego rąk. - Gdy to się stanie, wszyscy będą się kłaniać mnie, a nie na odwrót - szepnął do siebie z uśmieszkiem na twarzy. Wyszedł z sali tronowej, nakrzyczał jeszcze na paru strażników i udał się do swojej komnaty. Wyjrzał przez okno i zauważył jak panienka przechadza się po ogrodzie z sir. Dragneel'em. - A więc to będzie mój nowy przeciwnik. 
 Podszedł do swojego biurka i otworzył górną szufladę. Włożył do niej rękę, którą na górze wymacał sztylet. Wyjął go i uśmiechając się pod nosem. Odkręcił rękojeść broni i wysunął z niego szklany pojemnik, w którym pływała zielona ciecz. 
- Nie będzie nim za długo.


~*~


Tydzień później

Gdy wszyscy już zasiedli do stołu, król Jude wstał, podnosząc swój kieliszek. 
- Za Fiore! - krzyknął na całe pomieszczenie, a biesiadnicy hucznie poszli w jego ślady:
- ZA FIORE! - rozległ się krzyk, po czym wszyscy rozpoczęli ucztę. Po sali roznosiły się śmiechy, wyzwiska, a także śpiew jednej z królewskich dwórek. Służba biegała do stołu i do kuchni, rozkładając potrawy i zbierając brudne talerze, ale gdy jedna ze służek potknęła się o wystającą nogę Lodra Sitha i z hukiem rozlała na niego gorącą zupę - wszyscy umilkli wlepiając w nią swoje oczy. Zdenerwowany pan złapał ją za nadgarstek, wykręcając go. Dziewczyna pisnęła cicho i ze łzami w oczach wpatrywała się w arystokratę. Wiedziała co ją czeka, więc z przerażenia zaczęła się szarpać.
- Ty świńska dziewucho! Widzisz coś zrobiła?! - wydarł się na nią, nachylając ją do stołu, by trafiła twarzą w jedzenie. 
- Wybacz mi panie! Nie chciałam! 
- Zabierzcie ją do klatki. - odparł spokojnie władca. Spojrzał na "tego bezwartościowego śmiecia" i prychnął z pogardą. Służka dostała się w ręce straży, wyrywając  i krzycząc w niebo głosy. Rzucała się po ziemi, mając jakąkolwiek nadzieję na ratunek, którego nie dostanie. Czeka ją klatka - klatka, która wisi sobie w powietrzu w lochach Zamku Fiore, gdzie przed nią umierali zagłodzeni i wymęczeni ludzie, a potem gnili. A gdy w końcu przypominano sobie o nich, do rzeki wrzucano już tylko marne kawałki ciała. Lochy same w sobie były przerażające, zajeżdżały rozkładającymi się ludzkimi - jeżeli można je było tak nazwać - zwłokami. W zasadzie, to nie były już nawet zwłoki. To były śmieci. Mnóstwo pomieszczeń tortur i strasznych śmierci, więzienia i maszyny, miara korytarzy ciągnących się wte i we wte. Gdy skazana na śmierć dziewczyna została już wyprowadzona z sali, blondwłosa dziewczyna z hukiem wstała od stołu i wybiegła. Po jej zaróżowionych policzkach płynęły łzy, które skutecznie rozmazywały jej makijaż. Gdy dopadła drzwi, wbiegła do komnaty i zatrzasnęła je najmocniej jak umiała, po czym zamknęła je na klucz i rzuciła się na łóżko. Darła się do poduszki i wylewała łzy, ale gdy zza drzwi dobiegł ją głos Natsu usiadła i otarła łzy, ale nie podeszła do drzwi, by je otworzyć zwyczajnie zignorowało go.
- Niedługo to się skończy. Nie martw się. - powiedział, a po chwili dało się słyszeć jego odchodzące kroki. 

 
- - - - - - - - - - - -]

No cóż na razie mam tyle :/ Chciałam napisać jeszcze trochę, ale uznałam, że zepsuło by to rozdział i o wiele lepiej będzie pasowało do następnego. Z tego co planuje następny rozdział musi być długi i będzie, bo trochę tam się dziać będzie! Mavis san! Chciałam się zapytać czy po zmianie kolory tytułu już go widzisz?! XDD Buziaki! :**