Magnolia, Fiore 254 rok, 10 lipiec.
- Zostań tu, proszę. Mira~chan przyniesie Ci potem obiad. - rzekła pogodnie Lisanna wychodząc ze swojego pokoju i zostawiając Mnie samą. Położyłam się wygodnie na łóżku.
- Ale nuuuuudy. - wymamrotałam. Gdzie ja mam się podziać? Co zrobić? Dokąd uciekać? Bałam się, decyzji Ojca. Nie chciałam rządzić ludźmi, żenić się z kimś kogo nie kochałam, a On Mi kazał. Wybrał dla Mnie 4 kandydatów. Jakiegoś lalusia ze znanego rodu, tchórza, który był prawą ręką Mojego taty. Głupiego maga, który pomógł na wojnie i swojego ulubieńca niby-odważnego Xaviera. Wolałam nawet nie myśleć co by się stało z państwem gdyby ten chory lizus został królem... i Moim mężem. Westchnęłam cicho.
- Wstawaj, jedziemy. - usłyszałam czyjś głos. poderwałam się na równe nogi i stanęłam twarzą w twarz z właścicielem głosu.
- Co ty tutaj robisz Natsu? (aut. Pomyśleliście o nim? :D)
- Zabieram Cię na zamek. - odparł i złapał jej torbę.
- Nie wracam do domu! Nie zmusisz mnie!
- A właśnie, że zmuszę. Twój Ojciec się niepokoi. - powiedział i złapał Mnie w talii, przewieszając przez ramie.
- Puszczaj Mnie idioto! - wrzeszczałam, bijąc go w plecy. - Nigdzie nie jadę! Nie masz prawa Mnie tam brać! - Ale on nie słuchał. Wyskoczył przez okno i niemal doprowadził Mnie do zawału. Wyskoczył z drugiego piętra! Co za wariat! - Puszczaj!
- Możesz być trochę ciszej? - zapytał, udając twardego, ale słyszałam w jego głosie... smutek? Boże jaki On jest trudny do rozgryzienia. - Dziękuję.
- Puszczaj!
- No weź, no! - powiedział, zarzucając Mnie na konia. Zaraz pojawił się za Mną i ruszył. Kierował się w stronę Crocusa, w stronę zamku.
><><><
Jechaliśmy dosyć długo, może nawet 3 godziny. Darłam się na Niego niemiłosiernie, ale i tak w końcu się zamknęłam. Zastanawiałam się dlaczego to robi, aż tak bardzo pragnie władzy? Nie dość, że głupi to jeszcze...ah. Miałam go dość i nie chciałam mieć nic do czynienia z tym człowiekiem. Jak można być tak okrutnym? Ja tam nie chcę wracać...
Mocniej przycisnął mnie do siebie, tak jakby przewidywał, że miałam zamiar się wyrwać. Cholerny, walnięty jasnowidz. Oparł swoją głowę na moim ramieniu. To trochę.. krępujące.
- Dlaczego się do mnie p-przytulasz...? - zapytałam, starając się zabrzmieć obojętnie. Aktorka byłaby ze Mnie marna.
- Bo ładnie pachniesz. - powiedział i odsunął głowę. Bo ładnie pachnę? Że co? Zarumieniłam się speszona i spuściłam głowę w dół. - Wybacz.
- N-nie mówię, że Mi to przeszkadza. - Dlaczego mój głos się tak trzęsie? Zrozumiał. Znowu poczułam brodę, która przyjemnie wbijała się w mój obojczyk. Chuchnął delikatnie, a po moim ciele rozeszła przyjemna fala gorąca. I znów Mi ciepło. Jedyna zaleta tego gościa. Gorąco. Łapczywie nabrałam powietrza do ust i szybko je wypuściłam.
- Ciepło Ci? - zapytał, delikatnie opatulając Mnie swoim płaszczem i przyciskają się do mnie jak magnez.
- Tak, dzięki.
- Dlaczego nie chcesz wracać do domu? Nie cieszysz się z bycia bogatą, nadętą księżniczką, posiadającą wszystko i wszystkich?
- Słuchaj ja naprawdę...
- ...nie jestem taka jak myślisz. Tak wiem, ale odpowiesz Mi? - dokończył za Mnie. Westchnęłam głęboko.
- Ojciec... On chce Mnie wydać za kogoś kogo nie chcę i nie kocham. Jest okrutny i nigdy nie liczy się z moim zdaniem. Fajne jest takie życie? On nie jest typem poczciwego tatuśka-równiachy. To bezkrwisty troll z zębami jak u wampira. - zaśmiałam się. - Ja sama się go boję. Do dupy z takim życiem. Dlaczego tak bardzo chcesz Mnie tam zabrać? Pieniądze?
- Nie. Twój Ojciec pozwolił Mi zawalczyć o Twoją rękę. - powiedział, a ja omal nie spadłam z konia i nie zostałam przez Niego staranowana.
- Robisz to dla władzy? - burknęłam zaskoczona.
- Nie, nie potrzebuje władzy. Chcę obalić go z tronu i oddać Go w ręce kogoś kto zadba o Fiore. On zabił moich rodziców i... - ucichł. Zawahał się? - Siostrę.
- Współczuję Ci. Wybacz. Moja Matka, ona też zginęła przez Jego arogancję.
- Współczuje. Czeka Nas długa droga. Prześpij się.
><><><
Padał deszcz. Szalał wiatr. Paliły się domy. Ginęli ludzie. Krew. Wszędzie krew. Odór śmierci. Martwe ciała.
Dwie młode osóbki siedziały w kuckach ukrywając się przed śmiertelną nawałnicą wroga. Przestraszeni. Las otaczał ich zewsząd. Brudni, wysmarowani krwią, starali się przetrwać i uratować siebie nawzajem.
- Siedź tu. Nie wychylaj się, załatwię ich. - szepnął, wskazując na dwóch żołnierzy armii Zerefa. Dwóch słabeuszy wysłanych na zwiad. Banał. Jeden z Nich, trząsł się cały i ledwie utrzymał w dłoni niewielki nóż. Miał na sobie ciężką zbroję z wygrawerowanymi znakami Zerefa - zmieszane i złączone krwiste okręgi. Drugi, nieco silniejszy, szedł pewnym krokiem, starając się nie zwracać uwagi na idącego obok niego maminsynka. Zza jego pleców dało się zauważyć rękojeść dwuręcznego miecza. Oprócz uniemożliwiającej poruszanie się zbroi, miał na sobie płaszcz, którym starał się uchronić przed deszczem i zimnem. Nie byli magami. Mieli za dużo broni.
- La~
- Ćśśś. Zaraz wracam. - dodał zatykając jej usta. Powoli wyskoczył zza krzaków, uderzając w ziemie pięściami z całej siły. Powoli zaczęła się kruszyć, a szpara przemieszczać się w stronę żołnierzy. - Podziemny piorun! - krzyknął, połyskując żółtym światłem. W maminsynka uderzył piorun, elektryzując jego ciało i powalając go na ziemię. Drugi uniknął jego ataku, chwytając rękojeść miecza i naskakując na blondyna. Odskakując w porę uchronił się przed przecięciem na pół.
- Rairyu no Hōkō! ( Ryk Smoka Piorunów! ) - wrzasnął, nadymając policzki i wypuszczając małą falę piorunów. Przeciwnik odbił atak mieczem, unosząc rękę do góry. Blondyn powoli podnosił się nad ziemię.
- Naprawdę? - zapytał drwiąco. - Ty? Hahaha! Myślałeś, że pokonasz Mnie? Za kogo się uważasz maluchu? Nie mam ochoty znów plamić Belladryty.
- Nazywasz miecze? - zapytał, krztusząc się ze śmiechu.
- W tej chwili nie powinno Cie to śmieszyć bachorze. Pa pa. - rzekł machając mu na do widzenia i wrzucając do rzeki. Nurt był za mocny, a on zbyt naelektryzowany. To był koniec.
- Laxus~chan!!!
Dało się jeszcze słyszeć, zanim uderzył w kamień i całkowicie go przyćmiło. Głupia.
><><><
- Co?! - obudził Mnie donośny krzyk mojego towarzysza.
- Nie drzyj Mi się do ucha debilu. - upomniałam Go, przecierając oczy. Powoli obraz się wyostrzył i mogłam zobaczyć na co tak wrzeszczy.
- Co tu się stało! Przecież niedawno co tędy przejeżdżałem! Cholera jasna. - darł się wymachując rękami jak oszalały. Wykorzystując sytuację, zepchnęłam Go z siodła, śmiejąc się w niebo głosy na ten widok.
- Lucy! - warknął, wycierając obłoconą twarz, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie. - Pożałujesz. - szepnął cicho, a po moich plecach przeszedł dreszcz na widok jego miny. Zamknęłam oczy, wyczekując nadejścia zemsty. Po chwili leżałam razem z Nim. - Fuuu! Błoto! - krzyczałam, po czym, wstałam i starałam się otrzepać.
- Gdzie się tak śpieszysz? - zapytał i pociągnął mnie z powrotem, ochlapując błotem. - A masz za swoje! Żryj błoto! - wrzeszczał uradowany, śmiejąc się. Przynajmniej poprawiłam Mu humor. Mimo, że błoto miałam w miejscach, w których nie powinno Go być, cieszyłam się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu...dobrze się bawiłam. Poprzypominało Mi to Mnie i Laxusa kiedy byliśmy mali.
- No to jak teraz tam dojedziemy? - zapytałam cichutko, łapiąc rękę chłopaka i pozwalając sobie pomóc.
- Inaczej. Góra Heartfilliów? Ale bez konia. - powiedział i skrzywił się. Podróż bez konia... Cały dzień łażenia. Jedyny sposób. - Wsiadaj dojedziemy tam w 2 godziny.
- A co potem?
- Przeprawimy się przez rzekę, Pradawną Puszczę i już jesteśmy. - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Lucy. To tu. Zsiadaj.
- Już? - zapytałam, ziewając przeciągle i zsiadając z konia. - Pa pa Mel. - przejechałam dłonią po jego długiej czuprynie.
- Wróć. - szepnął koniowi do ucha, a ta z kopyta ruszyła w przeciwną stronę. Podeszłam do Niego. - Gdzieś w połowie góry znajduje się szpara. Tam jest półka skalna, dzięki Niej dostaniemy się szybciej na drugą stronę gór. - wymamrotał i przeciągnął się. - Ale się napaliłem! Kto ostatni przy półce ten zgniłe jajo!
- C-co? Czekaj! - wrzasnęłam i czym prędzej popędziłam za Nim, uśmiechając się pod nosem. Jest nieźle zdeterminowany. Muszę wygrać.
- Pierwszy! - wysapał, upadając na ziemię. - Niezła jesteś. - pochwalił Mnie. W końcu przybiegłam tuż za Nim. Treningi z Madame Delamour przydały się jednak na coś.
- Dzięki. - wymamrotałam, próbując złapać oddech. Rozejrzałam się dookoła, rozcierając zmarznięte ramiona. Wszędzie lód. Jesteśmy w środku góry. Zimno.
- Mam... no wiesz? - zapytał rumieniąc się trochę. Kiwnęłam lekko głową, chodź w duchu czułam jak skręcają Mi się wnętrzności. Kiedy podszedł do Mnie i delikatnie objął moją talię, zarzuciłam Mu ręce na szyję, mocniej wtulając się w jego tors. Był taki ciepły... Włożył rękę w moje włosy, głaszcząc je delikatnie i delektując się ich zapachem. Zarumieniona zapytałam go po cichu.
- Przejdziemy?
- Na pewno. Obiecuję. - Dostatecznie już nagrzana, uciekłam z jego objęć udając się w stronę przepaści. Daleko w dół...
- Panie przodem. - odparł, wskazując ręką półkę, przez którą mieliśmy się przedostać na drugą stronę. Przełknęłam ślinkę i postawiłam pierwszy krok. Delikatnie ujął moją dłoń kiedy wszedł na nią za Mną, dodając Mi odwagi. Ścisnęłam ją lekko i ruszyłam dalej już bardziej pewna.
- A co zrobisz jak już obalisz Mojego Ojca, a władzę przejmie nowy król? - zapytałam, by zgładzić nudę.
- Pewnie wrócę do Moich znajomych. Wykonam jakieś misje. Pobawię się z Happym. Może kogoś znajdę?
- Aha.
- A ty?
- Ucieknę. - rzekłam. Trzask.
- Lucy! - wrzasnął, przyciskając Mnie do ściany i ratując przed spadnięciem na sam dół. Lód się osunął.
- Hya! - pisnęłam.
- Hę? - mruknął, spoglądając na swoją rękę, spoczywającą w najlepsze na mojej piersi. - Wybacz! - zarumienił się, zabierając dłoń.
- N-nic s-się nie stało. - wydukałam. - Dziękuję.
><><><
- Tu się zatrzymamy. - powiedział, wskazując na małą gospodę z tabliczką nad drzwiami.
- " Zajazd pod ognistym smokiem ". - wyczytałam, uśmiechając się pod nosem. - Fajna nazwa ognisty smoczku.
- Pff. Pozwę ich o kradzież pseudonimu. - zaśmiał się. - Chodź. - pociągnął Mnie za sobą i zaraz znaleźliśmy się w środku. Jedyny zapach jaki teraz wyczuwałam do odór alkoholu i spoconych, nieumytych ludzi. Rozejrzałam się dookoła, spoglądając na zarośnięte i dziwnie na nas spoglądające twarze. Przynajmniej było tu całkiem przytulnie. Głowy zwierząt powieszone na ścianach, pokrytych drewnem. Stoliki pooblewane trunkiem. Przytulne dywany, ze skóry niedźwiedzi. Pleśń na filarach.
Zostałam odwrócona i nie dano Mi było obejrzeć tego jakże wspaniałego widoku, rozchodzącego się brudu i syfu. Jaka szkoda. Spoglądałam teraz w niebieskie oczy, nos, brunatną brodę i włosy. Właściciel twarzy uśmiechał się do Mnie pogodnie.
- Lucy! Jak tam się miewa moja siostrzenica? - zapytał, otwierając bezzębną buzię. Zajeżdżało od niej cebulą.
- Wujek Dayto? Dawno Cię nie widziałam! - zdziwiłam się i zostałam zgnieciona w mocnych objęciach, brata mojej matki. Jednego z dwóch. - Umm. Wujku... dusisz Mnie. - wymamrotałam, próbując złapać bardzo Mi teraz potrzebny oddech.
- Och, wybacz! - puścił Mnie, a ja smakowałam tlenu. - W czym mogę Wam pomóc? Uciekacie? Przetrzymać was? Może bierzecie ślub? - zapytał, a ja o mało co się nie zakrztusiłam. - Pokój małżeński? Będę druhną? Mogę się przebrać za ciotkę Balbinę jak chcesz! Chyba, że mam być chrzestnym! - Że niby my mamy dziecko? Co on wariat? - Jak ma na imię? To chłopczyk? Dziewczynka? Gdzie jest? Zabiliście je? Zjedliście? Kanibale!
- On zawsze był... wygadany? - szepnęłam do Natsu. - Nie wujku! Wybieramy się na zamek...~
- To trochę zboczyliście z drogi, powinniście przejść przez most Jude'owski. - przerwał Mi.
- Zawalił się! Musimy gdzieś spać! Dasz nam pokój?!
- Jasne dziubasku ty mój. - powiedział podając nam dwa klucze. Uff, dwa.
><><><
- Lucy? Co jest? - zapytał na widok, zarumienionej dziewczyny, lekko kiwającej się na boki i idącej w jego stronę. Przysunęła się do niego łapczywie wbijając w jego usta i powoli pchając.
- Lucy, upiłaś się? - zapytał chłopak pomiędzy pocałunkami, potykając się o stelaż ogromnego łoża i lądując na nim. Kładąc swoje drobne ręce na jego ramionach, usiadła mu okrakiem na biodrach i pchnęła w dół. - Lucy. - zaczął, próbując się wydostać spod blondynki, ale ona widząc jego zamiary szybko powróciła do ust. Złapał jej nadgarstki i jednym ruchem obrócił ją wbijając całym ciężarem ciała w materac i zamykając w uścisku. Jeszcze parę dni temu prawie podpalił, by ją, a teraz obściskują się gdy jest pijana. Świetnie...
- Upiłaś się, przestań. - rzekł zdenerwowany.
Nie robiła sobie nic z jego uwag. Zarumieniona złapała go za kark i przyciągnęła do siebie. Nie powstrzymywała się. Wyrwał się z jej objęcia i spojrzał w oczy.
- Przestań! - warknął i doprowadził ją do płaczu. Jej łzy spływały na policzki i moczyły jej koszulkę. - Lucy? Wybacz! Nie płacz! - przepraszał ją zbity z tropu, próbując odkręcić całą sytuację, ale ona łkała coraz głośniej.
- Dlaczego Mnie nie chcesz?! Czego nie mam?! - pytała, krztusząc się łzami. - Co ja Ci zrobiłam?! - jęczała.
Zdenerwowany musnął jej usta wargami, zamykając usta dziewczyny i opuszczając pokój z głośnym trzaskiem drzwi.
- Chce Mnie? - wymamrotała już mniej wyraźnie i drżącą ręką dotknęła napuchniętych ust. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl gestu chłopaka, a potem zleciała z łóżka nieprzytomna... (aut. Awwwwwwwww *.*)
- Kurwa. - szepnąłem pod nosem, trzaskając drzwiami i wypuszczając gorące powietrze, które wypełniło moje płuca, nosem. - Co to miało być?! - darłem się schodząc po schodach. - Kto do jasnej cholery dał tej idiotce sake?! - warknąłem, omiatając wzrokiem wszystkich zebranych w pomieszczeniu.
- Co jest płomyczku? - zapytał jeden z nich o rudej brodzie, z pełnym kuflem piwa w ręce. Podbiegłem do Niego, łapiąc za koszulkę, a on instynktownie wypuścił przedmiot z ręki, wylewając na siebie piwo. - Wybacz! - przepraszał, zasłaniając się dłońmi, w obronnym geście.
- My nie wiedzieliśmy, że ona nie powinna pić. - powiedział ściszonym głosem Dayto. Wściekły wróciłem z powrotem na schody, zmierzając do pokoju, w którym... nic. Stojąc przed drzwiami, uniosłem rękę, by zapukać, ale... Jej usta były takie słodkie. Kurwa!
Odwróciłem się i zjechałem plecami po drzwiach, chowając twarz w dłoniach.
- Kurwa. - szepnąłem. - To tylko pocałunek palancie. Pijany pocałunek. - usiłowałem wbić to sobie do głowy. A może...? Nie! Odrzuciłem wściekle tę myśl, dynamicznie podnosząc się z ziemi i szarpnięciem otwierając drzwi do mojego pokoju.
- Lucy... - westchnąłem zdziwiony na widok blondynku leżącej na podłodze przy łóżku. - Bylebyś się tylko nie wdała w Canę. Hmm, i tak masz za słabą głowę. - zaśmiałem się, klękając przy dziewczynie i odgarniając jej zbłąkany kosmyk włosów z czoła. Mruczy. Delikatnie wsunąłem dłonie pod ciało brązowookiej, podnosząc ją. - Co ja z Tobą mam... - jęknąłem, niosąc śpiącą do mojego łóżka. Prześpię się dziś na dywanie. Ałć. Unosząc nogę, próbowałem przesunąć kołdrę stopą. - No dalej. - szepnąłem. Podrzuciłem dziewczynę do góry, co było moim błędem. Po chwili upadliśmy z głośnym hukiem. - Nosz, kurwa!
- Nie klinaj... - upomniała mnie Heartfillia, oplatając moje tułowie rękoma. Moja droga ucieczki została zamknięta... Mimo wszystko nadal czuję na ustach smak pierwszego pocałunku. I alkoholu...
><><><
Delikatnie otworzyłam oczy, by od razu zauważyć różowe włosy. Leżymy objęci i ciężko powiedzieć gdzie się pierwsze zaczyna, a drugie kończy. Co się stało? Nic nie pamiętam. Wypełzając z tego ciepłego azylu, ruszam do łazienki i spoglądam w lustro. Dopiero teraz poczułam ostry ból głowy. Podkrążone oczy i gorące poliki drwią sobie ze Mnie, patrząc z lustra. Wypuściłam z siebie powietrze i od razu poczułam woń alkoholu. - Piłam? - pytam samą siebie, przeczesując palcami i tak rozczochrane włosy, a wspomnienia same powracają na swoje miejsce.
- Tak. - odpowiada Mi głos, który znam za dobrze, żeby go nie rozpoznać. Odwracam się do Natsu i zdziwiona zakładam ręce na piersi, przyglądając się Mu. Wygląda... um, inaczej i aż się dziwię, że nie dostrzegłam tego wcześniej. Czerwona, przyduża koszula i czarne spodenki nie należą do jego codziennego wyposażenia. Spoglądając niżej zauważam Jego szalik zawiązany na ręce. - Dobry. - dodaje po chwili. - Czemu Mi się tak przyglądasz? Ja nie Gray. - również wbija we Mnie wzrok.
- Ładna bransoletka. - powiedziałam, zduszając śmiech, który ciśnie Mi się na usta. - Dzień dobry.
- Dzięki. - odparł, a po Jego twarzy przebiega cień uśmiechu. - Za dużo wczoraj wypiłaś.
- I Cie pocałowałam. - wyrywa Mi się. - Wybacz. - mówię ściszonym głosem, opuszczając głowę. Łapie mój podbródek i podnosi z powrotem.
- W porządku... - zaczyna, a ja czuję ulgę w sercu. No, bo co jak co, ale on Mnie nienawidzi. Nie chcę takich nieporozumień między Nami. Chociaż przez tą podróż, patrzył na Mnie inaczej... był milszy, przytulał Mnie, a wczorajsza noc... Jego głos wyrwał Mnie z zamyśleń. - Lucy, słuchaj mam do Ciebie prośbę. - kończy, zbijając Mnie z tropu. Ma prośbę? Mamy szybciej wyjechać? Chce zrezygnować? No dobra to raczej nie. Widząc, że nie może z Siebie tego wydusić, zaczynam, schylając głowę i patrząc Mu w oczy :
- O co chodzi?
Odwraca wzrok, rumieniąc się lekko. - Mogłabyś to powtórzyć.
CO?! Słysząc jego prośbę o mało co nie krztuszę się śliną. Śmierć od śliny i prośby o pocałunek... Yyy, wolałabym nie umierać w tak haniebny sposób.
Spojrzał na Mnie, przeszywając wzrokiem. Myślałam, że Nasze relacje są inne. PRZECIEŻ ON MNIE NIENAWIDZI! Co mam Mu powiedzieć? Czemu nie umiem zapadać się pod ziemię i unikać takich stresujących sytuacji! No przecież widzę, że się niecierpliwisz! Zaskoczyłeś Mnie i mowę Mi odjęło! To nie moja wina! Stałam, dalej wpatrując się w Niego. Wiem, że nie wytrzymuje, ale... Czekaj, co ty robisz?!
Powoli zbliżył się do Mnie, muskając Moje usta swoimi, a ja poczułam jak ogromna klucha w moim gardle znika.
- Wybacz, nie zgodziłaś się.
- Nie, nic nie powiedziałam.
- Nie powinienem był, szczególnie po tym wszystkim.
- Natsu to nie twoja wina, miałeś rację... - zaczęłam, ale on nie dał mi skończyć.
- Nie miałem racji! Jestem okrutny! Oceniałem Cie, ale tak naprawdę nie wiedziałem, że ty nie jesteś taka jak ten troll z zębami wampira!
- Miałeś rację! Moja rodzina to potwory i ja też się do nich zaliczam!
- Nie mów tak!
- No zamknij się palancie! - warknęłam na Niego i wyrzucając z siebie wszystkie emocje, złączyłam nasze usta w pocałunku. Smakowaliśmy nasze usta, poznając je na nowo. Zbyt przerażeni, zbyt niepewni... Naszych uczuć do siebie.
Delikatnie położyłam swoje drżące dłonie na jego ramionach, pozwalając był objął Mnie w pasie, nie pozwalając bym Mu uciekła. Nie zrobiłabym tego. Przylgnęłam do Niego całym ciałem. Bałam się. Bałam się, że Mi ucieknie lub że to wszystko okaże się tylko snem. Że on rozpłynie się razem z moim przebudzeniem, a ja będę leżała w swoim łóżku przebrana w suknie ślubną i gotowa na ślub z Xavierem. Mimo tego... złego początku, ja polubiłam Go. Nawet bardzo. Jego głupi uśmiech, brak mózgu, jego bycie palantem, humorki. Polubiłam wszystko co ukrywał w środku. Jego całego. Za bardzo na Mnie wpływał, ja nie potrafiłam bez Niego żyć. Teraz kiedy go poznałam, był dla Mnie jak narkotyk. Moje własne uzależnienie. (aut. Ale z Ciebie ćpun Lucy D:) Mimo, że jesteśmy jak ogień i woda, jak światło i ciemność, różni, inni - jesteśmy sobą. W końcu odmienności się przyciągają. (aut. Ktoś tego użył, dziękuję i mam nadzieję że się nie obrazi ^^) A teraz byliśmy tu razem. On przy Mnie, twarz przy twarzy i szerokie jak spodki, oczy, teraz wpatrzone w siebie.
- Chyba się zakochałem. - szepnął Mi do ucha.
- Natsu...
- Odpowiesz Mi w końcu? - zapytał uśmiechając się do Mnie szeroko w ten swój sposób.
- Hmm, zdecydowanie nie. - odpowiedziałam chichocząc.
- Co?
- Żartowałam idioto. - burknęłam, całując Go.
- Jeszcze raz.
- Jeszcze raz.
- Jeszcze raz.
...~
><><><><><
Wybaczcie Mi, miał być dodany już dawno i był na to gotowy, ale u koleżanki internetu nie było. Wieś :/ A potem jechałam do Leśnej, więc trzeba było się przepakowywać, a w Leśnej teraz powódź była D: Wody nie było, a potem dali jakąś do gospodarczego czegoś tam. No i dopiero dziś w nocy udało Mi się usiąść, ale pomyślałam że jeszcze go trochę przedłużę. No i potem zasnęłam przy pisaniu i rano mogłam skończyć i dodać. Ta dam? XDDDD Ale to prawda, żeby nie było, że zmyślam. Miałam jeszcze dodać mój rysunek, ale to chyb a dopiero po powrocie bo tu go nie mam, a nie zeskanowałam w domu :/ A wracam dopiero za 3 tygodnie :/ Rozdziały na pewno dodawać będę, nawet jeżeli mam siedzieć po nocach na kompie i pisać, bo tak to w sumie teraz wygląda - w dzień opieka nad małolatami, a po nocach spokój. A teraz pojechały małolaty, do swojej babci, czy coś więc sama jestem :D Mam nadzieję, że się nie wkurzycie, bo już tego to nie zniosę XD Zbyt śpiąca jestem. No i witam u nas Youki- chan, a także Martynę :D Miło Mi Was tu widzieć :* A teraz idę spać, a Wy jak chcecie to czytajcie!
Branoc!
Shiro: Sha~chan!
Zamknij twarz i daj spać!
Shiro: Miłego czytania >..< Z dedykacją dla Hikari i Tanoshiku!
- Ale nuuuuudy. - wymamrotałam. Gdzie ja mam się podziać? Co zrobić? Dokąd uciekać? Bałam się, decyzji Ojca. Nie chciałam rządzić ludźmi, żenić się z kimś kogo nie kochałam, a On Mi kazał. Wybrał dla Mnie 4 kandydatów. Jakiegoś lalusia ze znanego rodu, tchórza, który był prawą ręką Mojego taty. Głupiego maga, który pomógł na wojnie i swojego ulubieńca niby-odważnego Xaviera. Wolałam nawet nie myśleć co by się stało z państwem gdyby ten chory lizus został królem... i Moim mężem. Westchnęłam cicho.
- Wstawaj, jedziemy. - usłyszałam czyjś głos. poderwałam się na równe nogi i stanęłam twarzą w twarz z właścicielem głosu.
- Co ty tutaj robisz Natsu? (aut. Pomyśleliście o nim? :D)
- Zabieram Cię na zamek. - odparł i złapał jej torbę.
- Nie wracam do domu! Nie zmusisz mnie!
- A właśnie, że zmuszę. Twój Ojciec się niepokoi. - powiedział i złapał Mnie w talii, przewieszając przez ramie.
- Puszczaj Mnie idioto! - wrzeszczałam, bijąc go w plecy. - Nigdzie nie jadę! Nie masz prawa Mnie tam brać! - Ale on nie słuchał. Wyskoczył przez okno i niemal doprowadził Mnie do zawału. Wyskoczył z drugiego piętra! Co za wariat! - Puszczaj!
- Możesz być trochę ciszej? - zapytał, udając twardego, ale słyszałam w jego głosie... smutek? Boże jaki On jest trudny do rozgryzienia. - Dziękuję.
- Puszczaj!
- No weź, no! - powiedział, zarzucając Mnie na konia. Zaraz pojawił się za Mną i ruszył. Kierował się w stronę Crocusa, w stronę zamku.
><><><
Jechaliśmy dosyć długo, może nawet 3 godziny. Darłam się na Niego niemiłosiernie, ale i tak w końcu się zamknęłam. Zastanawiałam się dlaczego to robi, aż tak bardzo pragnie władzy? Nie dość, że głupi to jeszcze...ah. Miałam go dość i nie chciałam mieć nic do czynienia z tym człowiekiem. Jak można być tak okrutnym? Ja tam nie chcę wracać...
Mocniej przycisnął mnie do siebie, tak jakby przewidywał, że miałam zamiar się wyrwać. Cholerny, walnięty jasnowidz. Oparł swoją głowę na moim ramieniu. To trochę.. krępujące.
- Dlaczego się do mnie p-przytulasz...? - zapytałam, starając się zabrzmieć obojętnie. Aktorka byłaby ze Mnie marna.
- Bo ładnie pachniesz. - powiedział i odsunął głowę. Bo ładnie pachnę? Że co? Zarumieniłam się speszona i spuściłam głowę w dół. - Wybacz.
- N-nie mówię, że Mi to przeszkadza. - Dlaczego mój głos się tak trzęsie? Zrozumiał. Znowu poczułam brodę, która przyjemnie wbijała się w mój obojczyk. Chuchnął delikatnie, a po moim ciele rozeszła przyjemna fala gorąca. I znów Mi ciepło. Jedyna zaleta tego gościa. Gorąco. Łapczywie nabrałam powietrza do ust i szybko je wypuściłam.
- Ciepło Ci? - zapytał, delikatnie opatulając Mnie swoim płaszczem i przyciskają się do mnie jak magnez.
- Tak, dzięki.
- Dlaczego nie chcesz wracać do domu? Nie cieszysz się z bycia bogatą, nadętą księżniczką, posiadającą wszystko i wszystkich?
- Słuchaj ja naprawdę...
- ...nie jestem taka jak myślisz. Tak wiem, ale odpowiesz Mi? - dokończył za Mnie. Westchnęłam głęboko.
- Ojciec... On chce Mnie wydać za kogoś kogo nie chcę i nie kocham. Jest okrutny i nigdy nie liczy się z moim zdaniem. Fajne jest takie życie? On nie jest typem poczciwego tatuśka-równiachy. To bezkrwisty troll z zębami jak u wampira. - zaśmiałam się. - Ja sama się go boję. Do dupy z takim życiem. Dlaczego tak bardzo chcesz Mnie tam zabrać? Pieniądze?
- Nie. Twój Ojciec pozwolił Mi zawalczyć o Twoją rękę. - powiedział, a ja omal nie spadłam z konia i nie zostałam przez Niego staranowana.
- Robisz to dla władzy? - burknęłam zaskoczona.
- Nie, nie potrzebuje władzy. Chcę obalić go z tronu i oddać Go w ręce kogoś kto zadba o Fiore. On zabił moich rodziców i... - ucichł. Zawahał się? - Siostrę.
- Współczuję Ci. Wybacz. Moja Matka, ona też zginęła przez Jego arogancję.
- Współczuje. Czeka Nas długa droga. Prześpij się.
><><><
Padał deszcz. Szalał wiatr. Paliły się domy. Ginęli ludzie. Krew. Wszędzie krew. Odór śmierci. Martwe ciała.
Dwie młode osóbki siedziały w kuckach ukrywając się przed śmiertelną nawałnicą wroga. Przestraszeni. Las otaczał ich zewsząd. Brudni, wysmarowani krwią, starali się przetrwać i uratować siebie nawzajem.
- Siedź tu. Nie wychylaj się, załatwię ich. - szepnął, wskazując na dwóch żołnierzy armii Zerefa. Dwóch słabeuszy wysłanych na zwiad. Banał. Jeden z Nich, trząsł się cały i ledwie utrzymał w dłoni niewielki nóż. Miał na sobie ciężką zbroję z wygrawerowanymi znakami Zerefa - zmieszane i złączone krwiste okręgi. Drugi, nieco silniejszy, szedł pewnym krokiem, starając się nie zwracać uwagi na idącego obok niego maminsynka. Zza jego pleców dało się zauważyć rękojeść dwuręcznego miecza. Oprócz uniemożliwiającej poruszanie się zbroi, miał na sobie płaszcz, którym starał się uchronić przed deszczem i zimnem. Nie byli magami. Mieli za dużo broni.
- La~
- Ćśśś. Zaraz wracam. - dodał zatykając jej usta. Powoli wyskoczył zza krzaków, uderzając w ziemie pięściami z całej siły. Powoli zaczęła się kruszyć, a szpara przemieszczać się w stronę żołnierzy. - Podziemny piorun! - krzyknął, połyskując żółtym światłem. W maminsynka uderzył piorun, elektryzując jego ciało i powalając go na ziemię. Drugi uniknął jego ataku, chwytając rękojeść miecza i naskakując na blondyna. Odskakując w porę uchronił się przed przecięciem na pół.
- Rairyu no Hōkō! ( Ryk Smoka Piorunów! ) - wrzasnął, nadymając policzki i wypuszczając małą falę piorunów. Przeciwnik odbił atak mieczem, unosząc rękę do góry. Blondyn powoli podnosił się nad ziemię.
- Naprawdę? - zapytał drwiąco. - Ty? Hahaha! Myślałeś, że pokonasz Mnie? Za kogo się uważasz maluchu? Nie mam ochoty znów plamić Belladryty.
- Nazywasz miecze? - zapytał, krztusząc się ze śmiechu.
- W tej chwili nie powinno Cie to śmieszyć bachorze. Pa pa. - rzekł machając mu na do widzenia i wrzucając do rzeki. Nurt był za mocny, a on zbyt naelektryzowany. To był koniec.
- Laxus~chan!!!
Dało się jeszcze słyszeć, zanim uderzył w kamień i całkowicie go przyćmiło. Głupia.
><><><
- Co?! - obudził Mnie donośny krzyk mojego towarzysza.
- Nie drzyj Mi się do ucha debilu. - upomniałam Go, przecierając oczy. Powoli obraz się wyostrzył i mogłam zobaczyć na co tak wrzeszczy.
- Co tu się stało! Przecież niedawno co tędy przejeżdżałem! Cholera jasna. - darł się wymachując rękami jak oszalały. Wykorzystując sytuację, zepchnęłam Go z siodła, śmiejąc się w niebo głosy na ten widok.
- Lucy! - warknął, wycierając obłoconą twarz, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie. - Pożałujesz. - szepnął cicho, a po moich plecach przeszedł dreszcz na widok jego miny. Zamknęłam oczy, wyczekując nadejścia zemsty. Po chwili leżałam razem z Nim. - Fuuu! Błoto! - krzyczałam, po czym, wstałam i starałam się otrzepać.
- Gdzie się tak śpieszysz? - zapytał i pociągnął mnie z powrotem, ochlapując błotem. - A masz za swoje! Żryj błoto! - wrzeszczał uradowany, śmiejąc się. Przynajmniej poprawiłam Mu humor. Mimo, że błoto miałam w miejscach, w których nie powinno Go być, cieszyłam się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu...dobrze się bawiłam. Poprzypominało Mi to Mnie i Laxusa kiedy byliśmy mali.
- No to jak teraz tam dojedziemy? - zapytałam cichutko, łapiąc rękę chłopaka i pozwalając sobie pomóc.
- Inaczej. Góra Heartfilliów? Ale bez konia. - powiedział i skrzywił się. Podróż bez konia... Cały dzień łażenia. Jedyny sposób. - Wsiadaj dojedziemy tam w 2 godziny.
- A co potem?
- Przeprawimy się przez rzekę, Pradawną Puszczę i już jesteśmy. - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Lucy. To tu. Zsiadaj.
- Już? - zapytałam, ziewając przeciągle i zsiadając z konia. - Pa pa Mel. - przejechałam dłonią po jego długiej czuprynie.
- Wróć. - szepnął koniowi do ucha, a ta z kopyta ruszyła w przeciwną stronę. Podeszłam do Niego. - Gdzieś w połowie góry znajduje się szpara. Tam jest półka skalna, dzięki Niej dostaniemy się szybciej na drugą stronę gór. - wymamrotał i przeciągnął się. - Ale się napaliłem! Kto ostatni przy półce ten zgniłe jajo!
- C-co? Czekaj! - wrzasnęłam i czym prędzej popędziłam za Nim, uśmiechając się pod nosem. Jest nieźle zdeterminowany. Muszę wygrać.
- Pierwszy! - wysapał, upadając na ziemię. - Niezła jesteś. - pochwalił Mnie. W końcu przybiegłam tuż za Nim. Treningi z Madame Delamour przydały się jednak na coś.
- Dzięki. - wymamrotałam, próbując złapać oddech. Rozejrzałam się dookoła, rozcierając zmarznięte ramiona. Wszędzie lód. Jesteśmy w środku góry. Zimno.
- Mam... no wiesz? - zapytał rumieniąc się trochę. Kiwnęłam lekko głową, chodź w duchu czułam jak skręcają Mi się wnętrzności. Kiedy podszedł do Mnie i delikatnie objął moją talię, zarzuciłam Mu ręce na szyję, mocniej wtulając się w jego tors. Był taki ciepły... Włożył rękę w moje włosy, głaszcząc je delikatnie i delektując się ich zapachem. Zarumieniona zapytałam go po cichu.
- Przejdziemy?
- Na pewno. Obiecuję. - Dostatecznie już nagrzana, uciekłam z jego objęć udając się w stronę przepaści. Daleko w dół...
- Panie przodem. - odparł, wskazując ręką półkę, przez którą mieliśmy się przedostać na drugą stronę. Przełknęłam ślinkę i postawiłam pierwszy krok. Delikatnie ujął moją dłoń kiedy wszedł na nią za Mną, dodając Mi odwagi. Ścisnęłam ją lekko i ruszyłam dalej już bardziej pewna.
- A co zrobisz jak już obalisz Mojego Ojca, a władzę przejmie nowy król? - zapytałam, by zgładzić nudę.
- Pewnie wrócę do Moich znajomych. Wykonam jakieś misje. Pobawię się z Happym. Może kogoś znajdę?
- Aha.
- A ty?
- Ucieknę. - rzekłam. Trzask.
- Lucy! - wrzasnął, przyciskając Mnie do ściany i ratując przed spadnięciem na sam dół. Lód się osunął.
- Hya! - pisnęłam.
- Hę? - mruknął, spoglądając na swoją rękę, spoczywającą w najlepsze na mojej piersi. - Wybacz! - zarumienił się, zabierając dłoń.
- N-nic s-się nie stało. - wydukałam. - Dziękuję.
><><><
- Tu się zatrzymamy. - powiedział, wskazując na małą gospodę z tabliczką nad drzwiami.
- " Zajazd pod ognistym smokiem ". - wyczytałam, uśmiechając się pod nosem. - Fajna nazwa ognisty smoczku.
- Pff. Pozwę ich o kradzież pseudonimu. - zaśmiał się. - Chodź. - pociągnął Mnie za sobą i zaraz znaleźliśmy się w środku. Jedyny zapach jaki teraz wyczuwałam do odór alkoholu i spoconych, nieumytych ludzi. Rozejrzałam się dookoła, spoglądając na zarośnięte i dziwnie na nas spoglądające twarze. Przynajmniej było tu całkiem przytulnie. Głowy zwierząt powieszone na ścianach, pokrytych drewnem. Stoliki pooblewane trunkiem. Przytulne dywany, ze skóry niedźwiedzi. Pleśń na filarach.
Zostałam odwrócona i nie dano Mi było obejrzeć tego jakże wspaniałego widoku, rozchodzącego się brudu i syfu. Jaka szkoda. Spoglądałam teraz w niebieskie oczy, nos, brunatną brodę i włosy. Właściciel twarzy uśmiechał się do Mnie pogodnie.
- Lucy! Jak tam się miewa moja siostrzenica? - zapytał, otwierając bezzębną buzię. Zajeżdżało od niej cebulą.
- Wujek Dayto? Dawno Cię nie widziałam! - zdziwiłam się i zostałam zgnieciona w mocnych objęciach, brata mojej matki. Jednego z dwóch. - Umm. Wujku... dusisz Mnie. - wymamrotałam, próbując złapać bardzo Mi teraz potrzebny oddech.
- Och, wybacz! - puścił Mnie, a ja smakowałam tlenu. - W czym mogę Wam pomóc? Uciekacie? Przetrzymać was? Może bierzecie ślub? - zapytał, a ja o mało co się nie zakrztusiłam. - Pokój małżeński? Będę druhną? Mogę się przebrać za ciotkę Balbinę jak chcesz! Chyba, że mam być chrzestnym! - Że niby my mamy dziecko? Co on wariat? - Jak ma na imię? To chłopczyk? Dziewczynka? Gdzie jest? Zabiliście je? Zjedliście? Kanibale!
- On zawsze był... wygadany? - szepnęłam do Natsu. - Nie wujku! Wybieramy się na zamek...~
- To trochę zboczyliście z drogi, powinniście przejść przez most Jude'owski. - przerwał Mi.
- Zawalił się! Musimy gdzieś spać! Dasz nam pokój?!
- Jasne dziubasku ty mój. - powiedział podając nam dwa klucze. Uff, dwa.
><><><
- Lucy? Co jest? - zapytał na widok, zarumienionej dziewczyny, lekko kiwającej się na boki i idącej w jego stronę. Przysunęła się do niego łapczywie wbijając w jego usta i powoli pchając.
- Lucy, upiłaś się? - zapytał chłopak pomiędzy pocałunkami, potykając się o stelaż ogromnego łoża i lądując na nim. Kładąc swoje drobne ręce na jego ramionach, usiadła mu okrakiem na biodrach i pchnęła w dół. - Lucy. - zaczął, próbując się wydostać spod blondynki, ale ona widząc jego zamiary szybko powróciła do ust. Złapał jej nadgarstki i jednym ruchem obrócił ją wbijając całym ciężarem ciała w materac i zamykając w uścisku. Jeszcze parę dni temu prawie podpalił, by ją, a teraz obściskują się gdy jest pijana. Świetnie...
- Upiłaś się, przestań. - rzekł zdenerwowany.
Nie robiła sobie nic z jego uwag. Zarumieniona złapała go za kark i przyciągnęła do siebie. Nie powstrzymywała się. Wyrwał się z jej objęcia i spojrzał w oczy.
- Przestań! - warknął i doprowadził ją do płaczu. Jej łzy spływały na policzki i moczyły jej koszulkę. - Lucy? Wybacz! Nie płacz! - przepraszał ją zbity z tropu, próbując odkręcić całą sytuację, ale ona łkała coraz głośniej.
- Dlaczego Mnie nie chcesz?! Czego nie mam?! - pytała, krztusząc się łzami. - Co ja Ci zrobiłam?! - jęczała.
Zdenerwowany musnął jej usta wargami, zamykając usta dziewczyny i opuszczając pokój z głośnym trzaskiem drzwi.
- Chce Mnie? - wymamrotała już mniej wyraźnie i drżącą ręką dotknęła napuchniętych ust. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl gestu chłopaka, a potem zleciała z łóżka nieprzytomna... (aut. Awwwwwwwww *.*)
- Kurwa. - szepnąłem pod nosem, trzaskając drzwiami i wypuszczając gorące powietrze, które wypełniło moje płuca, nosem. - Co to miało być?! - darłem się schodząc po schodach. - Kto do jasnej cholery dał tej idiotce sake?! - warknąłem, omiatając wzrokiem wszystkich zebranych w pomieszczeniu.
- Co jest płomyczku? - zapytał jeden z nich o rudej brodzie, z pełnym kuflem piwa w ręce. Podbiegłem do Niego, łapiąc za koszulkę, a on instynktownie wypuścił przedmiot z ręki, wylewając na siebie piwo. - Wybacz! - przepraszał, zasłaniając się dłońmi, w obronnym geście.
- My nie wiedzieliśmy, że ona nie powinna pić. - powiedział ściszonym głosem Dayto. Wściekły wróciłem z powrotem na schody, zmierzając do pokoju, w którym... nic. Stojąc przed drzwiami, uniosłem rękę, by zapukać, ale... Jej usta były takie słodkie. Kurwa!
Odwróciłem się i zjechałem plecami po drzwiach, chowając twarz w dłoniach.
- Kurwa. - szepnąłem. - To tylko pocałunek palancie. Pijany pocałunek. - usiłowałem wbić to sobie do głowy. A może...? Nie! Odrzuciłem wściekle tę myśl, dynamicznie podnosząc się z ziemi i szarpnięciem otwierając drzwi do mojego pokoju.
- Lucy... - westchnąłem zdziwiony na widok blondynku leżącej na podłodze przy łóżku. - Bylebyś się tylko nie wdała w Canę. Hmm, i tak masz za słabą głowę. - zaśmiałem się, klękając przy dziewczynie i odgarniając jej zbłąkany kosmyk włosów z czoła. Mruczy. Delikatnie wsunąłem dłonie pod ciało brązowookiej, podnosząc ją. - Co ja z Tobą mam... - jęknąłem, niosąc śpiącą do mojego łóżka. Prześpię się dziś na dywanie. Ałć. Unosząc nogę, próbowałem przesunąć kołdrę stopą. - No dalej. - szepnąłem. Podrzuciłem dziewczynę do góry, co było moim błędem. Po chwili upadliśmy z głośnym hukiem. - Nosz, kurwa!
- Nie klinaj... - upomniała mnie Heartfillia, oplatając moje tułowie rękoma. Moja droga ucieczki została zamknięta... Mimo wszystko nadal czuję na ustach smak pierwszego pocałunku. I alkoholu...
><><><
Delikatnie otworzyłam oczy, by od razu zauważyć różowe włosy. Leżymy objęci i ciężko powiedzieć gdzie się pierwsze zaczyna, a drugie kończy. Co się stało? Nic nie pamiętam. Wypełzając z tego ciepłego azylu, ruszam do łazienki i spoglądam w lustro. Dopiero teraz poczułam ostry ból głowy. Podkrążone oczy i gorące poliki drwią sobie ze Mnie, patrząc z lustra. Wypuściłam z siebie powietrze i od razu poczułam woń alkoholu. - Piłam? - pytam samą siebie, przeczesując palcami i tak rozczochrane włosy, a wspomnienia same powracają na swoje miejsce.
- Tak. - odpowiada Mi głos, który znam za dobrze, żeby go nie rozpoznać. Odwracam się do Natsu i zdziwiona zakładam ręce na piersi, przyglądając się Mu. Wygląda... um, inaczej i aż się dziwię, że nie dostrzegłam tego wcześniej. Czerwona, przyduża koszula i czarne spodenki nie należą do jego codziennego wyposażenia. Spoglądając niżej zauważam Jego szalik zawiązany na ręce. - Dobry. - dodaje po chwili. - Czemu Mi się tak przyglądasz? Ja nie Gray. - również wbija we Mnie wzrok.
- Ładna bransoletka. - powiedziałam, zduszając śmiech, który ciśnie Mi się na usta. - Dzień dobry.
- Dzięki. - odparł, a po Jego twarzy przebiega cień uśmiechu. - Za dużo wczoraj wypiłaś.
- I Cie pocałowałam. - wyrywa Mi się. - Wybacz. - mówię ściszonym głosem, opuszczając głowę. Łapie mój podbródek i podnosi z powrotem.
- W porządku... - zaczyna, a ja czuję ulgę w sercu. No, bo co jak co, ale on Mnie nienawidzi. Nie chcę takich nieporozumień między Nami. Chociaż przez tą podróż, patrzył na Mnie inaczej... był milszy, przytulał Mnie, a wczorajsza noc... Jego głos wyrwał Mnie z zamyśleń. - Lucy, słuchaj mam do Ciebie prośbę. - kończy, zbijając Mnie z tropu. Ma prośbę? Mamy szybciej wyjechać? Chce zrezygnować? No dobra to raczej nie. Widząc, że nie może z Siebie tego wydusić, zaczynam, schylając głowę i patrząc Mu w oczy :
- O co chodzi?
Odwraca wzrok, rumieniąc się lekko. - Mogłabyś to powtórzyć.
CO?! Słysząc jego prośbę o mało co nie krztuszę się śliną. Śmierć od śliny i prośby o pocałunek... Yyy, wolałabym nie umierać w tak haniebny sposób.
Spojrzał na Mnie, przeszywając wzrokiem. Myślałam, że Nasze relacje są inne. PRZECIEŻ ON MNIE NIENAWIDZI! Co mam Mu powiedzieć? Czemu nie umiem zapadać się pod ziemię i unikać takich stresujących sytuacji! No przecież widzę, że się niecierpliwisz! Zaskoczyłeś Mnie i mowę Mi odjęło! To nie moja wina! Stałam, dalej wpatrując się w Niego. Wiem, że nie wytrzymuje, ale... Czekaj, co ty robisz?!
Powoli zbliżył się do Mnie, muskając Moje usta swoimi, a ja poczułam jak ogromna klucha w moim gardle znika.
- Wybacz, nie zgodziłaś się.
- Nie, nic nie powiedziałam.
- Nie powinienem był, szczególnie po tym wszystkim.
- Natsu to nie twoja wina, miałeś rację... - zaczęłam, ale on nie dał mi skończyć.
- Nie miałem racji! Jestem okrutny! Oceniałem Cie, ale tak naprawdę nie wiedziałem, że ty nie jesteś taka jak ten troll z zębami wampira!
- Miałeś rację! Moja rodzina to potwory i ja też się do nich zaliczam!
- Nie mów tak!
- No zamknij się palancie! - warknęłam na Niego i wyrzucając z siebie wszystkie emocje, złączyłam nasze usta w pocałunku. Smakowaliśmy nasze usta, poznając je na nowo. Zbyt przerażeni, zbyt niepewni... Naszych uczuć do siebie.
Delikatnie położyłam swoje drżące dłonie na jego ramionach, pozwalając był objął Mnie w pasie, nie pozwalając bym Mu uciekła. Nie zrobiłabym tego. Przylgnęłam do Niego całym ciałem. Bałam się. Bałam się, że Mi ucieknie lub że to wszystko okaże się tylko snem. Że on rozpłynie się razem z moim przebudzeniem, a ja będę leżała w swoim łóżku przebrana w suknie ślubną i gotowa na ślub z Xavierem. Mimo tego... złego początku, ja polubiłam Go. Nawet bardzo. Jego głupi uśmiech, brak mózgu, jego bycie palantem, humorki. Polubiłam wszystko co ukrywał w środku. Jego całego. Za bardzo na Mnie wpływał, ja nie potrafiłam bez Niego żyć. Teraz kiedy go poznałam, był dla Mnie jak narkotyk. Moje własne uzależnienie. (aut. Ale z Ciebie ćpun Lucy D:) Mimo, że jesteśmy jak ogień i woda, jak światło i ciemność, różni, inni - jesteśmy sobą. W końcu odmienności się przyciągają. (aut. Ktoś tego użył, dziękuję i mam nadzieję że się nie obrazi ^^) A teraz byliśmy tu razem. On przy Mnie, twarz przy twarzy i szerokie jak spodki, oczy, teraz wpatrzone w siebie.
- Chyba się zakochałem. - szepnął Mi do ucha.
- Natsu...
- Odpowiesz Mi w końcu? - zapytał uśmiechając się do Mnie szeroko w ten swój sposób.
- Hmm, zdecydowanie nie. - odpowiedziałam chichocząc.
- Co?
- Żartowałam idioto. - burknęłam, całując Go.
- Jeszcze raz.
- Jeszcze raz.
- Jeszcze raz.
...~
><><><><><
Wybaczcie Mi, miał być dodany już dawno i był na to gotowy, ale u koleżanki internetu nie było. Wieś :/ A potem jechałam do Leśnej, więc trzeba było się przepakowywać, a w Leśnej teraz powódź była D: Wody nie było, a potem dali jakąś do gospodarczego czegoś tam. No i dopiero dziś w nocy udało Mi się usiąść, ale pomyślałam że jeszcze go trochę przedłużę. No i potem zasnęłam przy pisaniu i rano mogłam skończyć i dodać. Ta dam? XDDDD Ale to prawda, żeby nie było, że zmyślam. Miałam jeszcze dodać mój rysunek, ale to chyb a dopiero po powrocie bo tu go nie mam, a nie zeskanowałam w domu :/ A wracam dopiero za 3 tygodnie :/ Rozdziały na pewno dodawać będę, nawet jeżeli mam siedzieć po nocach na kompie i pisać, bo tak to w sumie teraz wygląda - w dzień opieka nad małolatami, a po nocach spokój. A teraz pojechały małolaty, do swojej babci, czy coś więc sama jestem :D Mam nadzieję, że się nie wkurzycie, bo już tego to nie zniosę XD Zbyt śpiąca jestem. No i witam u nas Youki- chan, a także Martynę :D Miło Mi Was tu widzieć :* A teraz idę spać, a Wy jak chcecie to czytajcie!
Branoc!
Shiro: Sha~chan!
Zamknij twarz i daj spać!
Shiro: Miłego czytania >..< Z dedykacją dla Hikari i Tanoshiku!
Pierwsza ! Buhahahaa ! :D
OdpowiedzUsuńJa też .. chyba się zakochałam *-* W tym przepięknym rozdziale ! ♥♥♥
Natsu : Przesłodzone ...
Taki palant jak ty tego nie zrozumie ! >.< !
A wracając ... jej ! jak ja kocham długaśne rozdzialiki ! ;d Pierwszy plus dla ciebie ! Romantyczne to wszystko ! :D Drugi plus dla ciebie xd
No i zakochali się w sobie ! Trzeci plus dla ciebie ! Przechodzisz dalej XD ( powinno być TAK ... ale ja to zmieniłam XD )
Boże jakie to wszystko piękne *o* Idźcie zmienić świat a potem razem uciekniecie ! ♥
Natsu : Eto ...
Czego znowu ?!
Natsu ; A czemu ty nie zrobisz, żebym się całował z Lucy ? *proszące psie oczka*
Już się nacałowałeś ! T.T Zresztą ja mam jeszcze plany wobec was ... ! *śmieje się szyderczo*
Natsu : Straszna ...
Happy : Aye !
Skąd ty tu ?! Q.Q A mniejsza .. Nie wcinajcie mi się do komentarza pomyje jedne ! >.< *wyciąga tasak* ... *momentalnie znikli z mojego pola widzenia*
No czyli można powiedzieć, że im chyba tez to przypadło do gustu ;)
A zresztą komu nie ... ^^
NaLu forever !
Buziaki kochana i weny życzę ! :3 No i oczywiście czekam na więcej :p
Druga!! :3 Wii Natsu i Lucy się całowali. Powiem że mnie to strasznie zaskoczyło iż myślałam że skoro planujesz zrobić coś dłuższego to dopiero po powrocie do zamku będzie początek Nalu a tu7taj takie miłe zaskoczenie :D Życzę ci wakacyjnej weny i czekam na następny rozdział. :3
OdpowiedzUsuńKami~chan! Na serio uważasz, że jest przepiękny? Przesłodzone Natsu~kun? ._. Nie podobało Ci się jak twoja inna wersja całuję się z Lucynką? ._.
OdpowiedzUsuńAsuna! Witam na moim blogu i dziękuję za miły komentarz! I w sumie planowałam to zakończyć gdzieś na 10? 15? Gdzieś tak :D
Widać że zgadam a w komentarzu zapomniałam dodać iż zapraszam cię na moje dwa blogi o NaLu oraz dziękuje za przywitanie :3
Usuńnaluxlovestory.blogspot.com
lovestoryxnalu.blogspot.com
Woo na dworze upalnie, ale czytając Twój rozdział to zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco :> Kyaa ! Ile tam tego Nalu było *.* I jeszcze taki długi rozdział - spełnienie moich marzeń! Kochanie moje dziękuje Ci za dedykacje, jeej zaraz się przez ciebie roztopie :D :*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
Biedna Lucy zamówię jej tlen na allegro ^^ A ten wujek jej to wymiata już ich o dzieci posądził :c :D
Awww Kawaii !!!! Co t-to było w t-ym pokoju c-o tam się działo ;o <33 Nie poznaje ich ^^
``Jej usta były takie słodkie. Kurwa!
Odwróciłem się i zjechałem plecami po drzwiach, chowając twarz w dłoniach. `` <<< takie rzeczy to tylko kisielek (natsu) xD
``PRZECIEŻ ON MNIE NIENAWIDZI!`` << i jak te wszystkie złe odczucia może zmienić jeden pocałunek i jedna noc ^^ :33 Strasznie im kibicuje,żeby byli dalej tacy szczęśliwi w twoim opowiadaniu. Blondynka jak mówiła o Kisielku to było takie miłe. Po prostu chce się krzyknąć więcej takich rozdziałów.
Widzę,że masz teraz w miarę dużo czasu, więc czy rozdziały przez ten czas będą takiej samej długości czy wrócisz do poprzedniej ? :) Mi osobiście obojętnie, bo zależy od czasu ile go mam i jak długo mogę się rozkoszować twoim nowym rozdziałem ^^ Ale jeśli będą takie romantyczne to nie mam nic przeciwko by były takie długie :>> Jestem ciekawa twojego rysunku ! A jeszcze takie drugie pytanie może nie do końca na temat opowiadania, ale i tak muszę zapytać. Byłaś w tym roku na jakimś konwencie, albo jeździsz na nie ?:)
Dobra nie przedłużam już , życzę Ci duuuuuużo Wenyyy !
Pozdrawiam.
Dopiero 3 :c
UsuńTaak to ja i mój późny zapłon patrzenia czy już jakieś nowe rozdziały się pojawiły. Przepraszam,że taki krótki komentarz, na pewno mnie stać na lepszy i dłuższy *.* Postaram się następnym razem ^^ I oby w najbliższym czasie się pojawił nowy rozdział, bo inaczej wpadne tam do ciebie i będzie źle :p
A co do opowiadania jeszcze, bo zapomniałam tego tam wyżej napisać, to ten sen Lucy mnie przestraszył. Co oni biedni musieli przeżyć..
Ale to było kawaii. *.*
OdpowiedzUsuń"- " Zajazd pod ognistym smokiem ". - wyczytałam, uśmiechając się pod nosem. - Fajna nazwa ognisty smoczku.
- Pff. Pozwę ich o kradzież pseudonimu." Hahahah ! To było dobre ! xD
Pijana Lucy - najlepsza Lucy. :D >.<
Będzie ciąg dalszy ? *-*
Laxus: Co tak się szczerzysz ?
Bo mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy. ^^
Laxus: Wiesz jak to wygląda ?
Spadaj mi stąd ! T^T
Nasz Natsu przeklina ! o: :D
Pozdrawiam i życzę weny !
~Shina ;**
Niezłe :D Teksty momentami były nieziemskie, cała fabuła dość słodka, ale zajebista :D Tylko... z niektórymi faktami jak dla mnie się pospieszyłaś, tzn. wszystko tak szybko się potoczyło. Aż mi trochę szkoda, bo można było to dobrze rozwinąć (miałam wrażenie, że chciałaś jak najszybciej skończyć to opowiadanie o sir Dragneelu xD, a szkoda... no chyba, że to jeszcze nie koniec? Chciałabym *rozmarzona* :D). I momentami pisałaś tak, że dziwnie mi się czytało :
OdpowiedzUsuńDobry. - dodaje po chwili. - Czemu Mi się tak przyglądasz? Ja nie Gray. - również wbija we Mnie wzrok.
Ale to nie jest złe, po prostu jestem nieprzyzwyczajona do teraźniejszego czasu, a do przeszłego ;)
I mam jeszcze jedno, odbiegające nieco pytanko - drugi utwór na twojej "music liście :D", mianowicie Hollywood Andead (chyba powinno być Undead, bo Andead nie znam,ale mniejsza xD) .. kochana, jeśli znasz, pamiętasz, podaj mi tytuł tej piosenki - drugą połowę opowiadania czytałam słuchając tylko jej ^.^
To jeszcze nie koniec! Potem odpiszę na wasze wszystkie pytania, bo jestem atakowana przez 2 godzille D: Pomocy! I postaram się napisać przez tą noc rozdział, co może być trudne XD Ewentualnie dodam jutro w nocy ! ;*
OdpowiedzUsuńJEEEEJ! Nawet nie wiesz jak się ciesze!!!! :D To do puli pytań dodam jeszcze jedno - wiesz ile planujesz jeszcze części tego opowiadania? (Planujesz, bo dobrze wiem jak to w praktyce bywa, a poza tym możesz jeszcze nie wiedzieć :D)
UsuńCała powieść Mi się przyśniła, nie wiem czy wspominałam? Ale ile tych rozdziałów wyjdzie nie mam pojęcia, wiem na pewno że to jeszcze nie koniec! Miałaś rację Yasha! Pomyliłam się ._. Podam Ci całego linka i ostrzegam że to Nightcore ^.^ http://www.youtube.com/watch?v=tF055AFOItw
Usuń*Hikari* Nie byłam na kowencie XD
*Asuna* Już wchodzę XD
Znalazłam już wcześniej ten kawałek(szukałam ponad 30min, ale wreszcie znalazłam xD, Nightcore dużo się od oryginału nie różni), ale dzięki za linka ^.^ I bardzo się cieszę, że będzie jeszcze cd (bardzo, bardzo, bardzo * skacze z radości jak mały słodki króliczek xD*)
UsuńCudowny rozdział i nie mogę doczekać się nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńŚle weny i pozdrawiam:)
Nominowałam cię do Liebster Award szczegóły : http://nalulov.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMira~chan... O ja pierdole jestem w rozdziale O.o
OdpowiedzUsuńLily~kun : i to na początku. Do tego wspominana przez Lisanne...
Przez to ZŁO ?!
Lily~kun : Tak. I przy okazji musisz Lucynie przynieś obiad :P
A to jak nie chcem T-T Nalu kiss ! *wypluwa herbatę z maliną i rumem na podłogę* ja jebie... A tak się napaliłam , żeby wykastrować Natsu T_T A teraz nie mogę , bo nie będzie mógł jej zrobić bachora T_T *depresja*
Mira~chan i Lily~kun lecą dalej :*