Wbiegłem jak szalony do hotelu uchylając się przed paroma shurikenami lecącymi wprost na moją głowę. Kątem oka dostrzegłem przerażone spojrzenia gości. Kobiety łapały dzieci i chowały się z piskiem. Krzyczeli jakby banda terrorystów wbiegła dzierżąc miecze i żądając pieniędzy. W sumie mogło to tak wyglądać. Wbiegłem po schodach na pierwsze piętro, po drodze upadając i niszcząc moje spodnie jeszcze bardziej. Krwawiąc po zadanych mi ciosach, przyłożyłem rękę do drzwi i wypowiedziałem zaklęcie:
- Hirake... (Otwórz się)
Pchnąłem je delikatnie i wszedłem cicho zamykając. Przesunąłem komodę, barykadując wejście.
- Jak oni mnie tu znaleźli! I gdzie jest ta magini!? Cholerny dziadek! Jeszcze się z tobą porachuje Królu!
Opadłem na czyjeś łóżko i odsunąłem rękę z głębokiej rany na brzuchu. Syknąłem z bólu. Co za niefart! Wyobraźcie sobie, że przysłali was by komuś pomóc i od razu jesteście atakowani. Co za życie. Zdjąłem białą koszulę, teraz już czerwoną i cisnąłem na podłogę.
- Cholera... - syknąłem wściekle. Złapałem za prześcieradło i rozdarłem na pół. Przyłożyłem je do rany. - Eleonore, pożycz trochę swojej magii. - odezwałem się w myślach i jak na zawołanie moja urocza siostrzyczka pomogła mi. No może nie do końca. Miejsce rany zaczęło zanikać w złotym pyle.
- Will? Pomogło? Czy znikasz? - zapytała mnie.
- Zaraz przejdzie... Oby... i tak znikam.
- Już pomagam. - Udało jej się. Nie znalazłem się w Świecie Duchów. Ale był jeszcze jeden problem. Drzwi do łazienki otworzyły się z hukiem, a w nich pojawiła się blondynka o czekoladowych oczach. Machnęła kluczem i stanął przede mną Leo. W drugiej ręce mocno trzymała Rzekę Gwiazd. Momentalnie leżałem na podłodze wijąc się. Kiedy zobaczę Virgo uduszę ją.
- Hejka Will. - spokojnie powiedział Leo i parsknął śmiechem. Dziewczyna stała jak wryta, a ja dopiero zauważyłem, że jest w samym ręczniku.
- Ubrałabyś się. - wymamrotałem i spojrzałem wściekle na lwa. - Co tak się śmiejesz!? Pomóż mi!
Blondyna spojrzała na siebie i upuściła broń, wbiegając do łazienki.
- Kyaaaaaa!
- Głośniej się nie dało? - odparłem i wstałem z ziemi.
- Ty też byś się ubrał. - zauważył Leo.
Dotknąłem ręką mój brzuch i natychmiastowo pojawiła się tam nowa - tym razem czarna - koszula.
- To ona? Ta dziewczyna?
- Tak. - odpowiedział mi spokojnie, choć nadal widziałem te zakochane spojrzenie. Ale mówił, że ma konkurencję. Ciekawe kim jest ta konkurencja. Wybiegła z łazienki w piżamie, podeszła do mnie i uderzyła w twarz z głuchym " trzask ".
- Taaa... Też miło cię poznać. - burknąłem łapiąc się za obolałe miejsce. Spojrzałem jeszcze na mojego przyjaciela i przywaliłem mu w brzuch.
- No co? Mam prawo się śmiać! - rzekł i znów wybuchł śmiechem.
- T-to wy się znacie? - zapytała miotając spojrzeniem między Leo, a mną.
- Szybka jesteś... - szepnąłem, przewracając oczami. - Myślałem, że do tego nie dojdziesz... - oberwałem kolejnym ciosem w twarz. - Dobra, już dobra. Nie bulwersuj się tak.
- Will przybył ci pomóc. Jest gwiezdnym duchem i Król go przysłał. - poinformował ją Leo.
- Wąsaty? Po co?
- Uznał, że potrzebujesz pomocy. Zapewnił ci ją, ale po wszystkim Will odejdzie. Eleonore chyba też. Ona się przywiązuje do każdego...
- Możemy się zmywać? Polują na mnie. Znowu...-zapytałem i westchnąłem.
- C-co czemu? - żądała więcej informacji, ale zniknąłem wraz z Leo, pozostawiając po sobie 2 klucze do bram Boga...
~ * ~
Trzask! Buuum! Donośne dźwięki dochodziły z holu i chyba nie oznaczały niczego dobrego... Ale ona stała wmórowana w ziemię. Przed chwilą był tu facet, zakrwawiony facet...nagle był czysty, potem okazało się, że zna Loki'ego, a teraz pozostawił po sobie dwa klucze do bram...eee... jakiś tam. A ona stała, olewając kruszącą się podłogę. Trzymała wszystkie klucze - łącznie z nowymi - i Fleuve d'etoiles. Ubrana już w koszulę nocną i ze spiętymi w kucyka włosami, stała. Nie dane jej było tak stać jeszcze minutę. Podłoga się zawaliła, a ona znalazła się po środku istnej wojny, między swoimi przyjaciółmi i jakimiś magami. Leżała po środku pola bitwy przymiażdżona gruzem. Natychmiastwo się odkopała i podniosła klucz w stronę dziury na suficie.
- Otwórz się bramo... - Eeee... Przypomnij sobie... Mama ci opowiadała. Podpowiadał jej głos w głowie. - ...Boga... - Jak ona miała na imię... Eleo... - ...Eleonore!
W złotej poświacie stała... lewitowała młoda dziewczyna. Miała zadziwialająco piękne, niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy. Lekka opalenizna dodawała jej uroku, którego potrzebowała każda kobieta. Zwiewna sukienka koloru złota opatulała jej ciało. Na rękach złote branzolety i pierścienie oraz korona na głowie. Eleonore, bogini słońca, gwiezdny duch. Jej brat, Will, bóg magii, gwiezdny duch. Przypominała sobie słowa matki.
- Zajme się tym Lucy~chan! - krzyknęła słodko i uniosła ręce w górę recytując zaklęcie: - Shin, zaklęty duchu, powstrzymaj nieprzyjaciół, obudź się ze snu, ponieważ jestem Eleonore ta, która słońcem włada...SOLAR AVALANCHE! (Słoneczna lawina!)
Z dziury, którą przed chwilą "zamieszkiwała" Lucy wyleciał potężny promień światła, kierujący się na wrogów. Rozdzielił się na połyskujące kamienie i wielokrotnie zaatakował magów. Ledwo trzymając się na nogach uciekali w popłochu z palącymi się ubraniami.
- Słabi są... Takie marne zaklęcie i już uciekają. - załamała się bogini. - Lucy~chan jestem siostrą Willa, chyba go poznałaś. Pomożemy Ci! - zapewniła ją i wróciła do swojego świata.
- Lucy~chan? Eh... - westchnęła cicho blondynka. Zachwiała się niebezpiecznie i upadła na ziemię. - Ojeju...Kręci mi się w głowie.
- Lucy-san! - do blondynki podbiegła Wendy. Przyłożyła ręce do głowy brązowookiej. - Jest Pani wykończona. Jak Pani to robiła?
- Lucy to było niesamowite! Skąd masz takiego ducha?! - podekscytowała się szkarłatno włosa. Zmachani przyjaciele otoczyli dziewczynę zadręczając ją pytaniami.
- Wendy, nie zużyj za dużo magii. - upominała ją biała kotka.
- Lucy? Co się stało? Powiesz nam? - ponaglała ją Erza. Była zachwycona umiejętnościami nowego ducha Lucy. Nawet nie wiedziała jak to wykończyło gwiezdną maginie.
- Ja nie wiem skąd mam tego ducha. Jakiś facet przyszedł do mnie cały zakrwawiony, nagle był czysty i potem zamienił się w klucz. Znał Loki'ego.
- A skąd masz ten drugi? - dopytywała się dalej.
- Był z tym pierwszym kluczem.
- Hmpf... Pokonałbym ich sam! - chwalił się różowo włosy z kciukiem wskazanym na siebie i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kto to był? - zapytała się Lucy patrząc na Blaina. - To ta gildia?
- Nie, ale i tak radzę udać się w dalszą drogę. - rzekł i odwrócił się... w prost na staruszka.
- To wasza wina? Mój hotel jest w ruinach! - krzyczał załamany. - Co ja mam teraz zrobić?!
Erza podeszła do staruszka i położyła mu rękę na ramieniu. Rozmyślała co by teraz zrobić. Wpadła na pewien pomysł.
- Zostaniemy tu jeszcze na parę dni i odbudujemy pański hotel. - powiedziała do właściciela. - Lucy i Natsu zrobią pieniądze na... - tu zatrzymała się rozmyślając dalej.- ...zatrudnią się w...hmmm.
- Może w restauracji, ale wtedy zakneblujemy płomyczkowi twarz. - zaproponował Gray.
- Może Gray zatrudni się w klubie, jako ekshibicjonista idealnie nada się na... - zatkała mu usta blondynka.
- Co żeś powiedział ognio ryjcu?!
- P...dzi...yś...eks...o...ub...e!
- Chcesz się bić?!
- Z...to...awsze...
Tytania przywaliła im w głowę, po czym przywiązała do słupów na końcach hotelu.
- Już wiem! Magiczny żużel! Natsu będziesz jeździł, a Lucy będzie cheerleaderką! Zarobimy mnóstwo kasy i naprawimy hotel! (aut. Tak wiem głupi pomysł.)
- Erza... - zaczęła Lucy.
- Ja też chce być cheerleaderką! - odparła Levy. - A Gajeel będzie jeździć!
- Ja też! - zgłosiła się Akane.
- Mieliśmy jechać dalej. - przypominał im Blaine. Nie był zadowolony z tego pomysłu. Powinni jechać dalej.
- Och, daj spokój. Nie się nie stanie. Tylko jeden dzień. - próbowała przekonać go Erza. - Ja też będę cheerleaderką. Musimy zapłacić za szkody. A mamy za mało klejnotów.
- Niech wam będzie, a gdzie śpimy?
- Zniszczyliście tylko zachodnią część hotelu no i hol. Możecie wziąć pokoje w północnym skrzydle. - zapewnił na staruszek. Jest naprawdę miły, rozwaliliśmy mu połowę hotelu, a on nam daje pokoje. Myślała blondynka.
- Dziękujemy.
~ * ~
Puk, puk. Kto znowu?! Jestem zmęczona... Wolno podeszłam do drzwi i mocno pociągnęłam za klamkę. W drzwiach stał Natsu. Weszłam do środka nie odzywając się nawet słowem w jego stronę. Usiadłam na łóżku i przytuliłam poduszkę.
- Mogłem wejść oknem... - westchnął różowo włosy.
- NIE! - natychmiastowo zareagowałam. Nauczyłby się w końcu...
- Widzisz i już inaczej. - uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam ten gest. Przesunęłam się trochę, robiąc mu miejsce obok mnie. Spojrzałam mu w oczy oczekując, aż się odezwie. - Martwię się o ciebie... - walnął prosto z mostu. W sumie nic nowego, nie licząc ogromnej powagi wymalowanej na jego głupkowatej twarzy.
- Nie masz po co. Poradzę sobie. - sam mnie zapewniałeś, że nie mam się co martwić, że mnie ochronisz. Przypomniał mi się mój koszmar. Drgnęłam. Przysunął się do mnie. Czułam to przyśpieszone bicie serca, delikatnie łaskoczące motylki w brzuchu. Spojrzał mi w oczy, uciekające od jego wzroku.
- Pomogę Ci. Nie zostawię Cie. - dotknął mojego policzka, a ja znów drgnęłam. Moje serce waliło jak szalone. Zawsze był przy mnie. Zawsze. I teraz czułam to dziwne uczucie, gdy osoba, która zawsze była twoim najlepszym przyjacielem i ratowała cię z kłopotów...stawała się kimś bliższym. Przybliżył swoją twarz bliżej. Bum, bum. Nasze usta dzieliły milimetry. Milimetry do tego czego pragnę, ale boję się. Co jeśli ten pocałunek zepsuje naszą przyjaźń? Co w tedy? Nie spojrzę mu w oczy. Ja... Poczułam jego oddech na swojej twarzy... Ta chwila zaraz nastąpi... Moment, którego pragnęłam, łaknęłam...ale nie potrafiłam go dosięgnąć... Przyszedł sam.
- Zrób to. - powiedziałam pewnie. - Pocałuj mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kyaaaaaaaaaaaaa~!
Shiro: Jara ją każdy moment z NaLu... Nawet kiedy napisał to sama...
No co >.< I teraz was poczymam w niepewności ... Dam, dam, dam xD
Shiro: A tu nagle Natsu sięgał po gazetę za nią xD
To by były jaja :D I UWAGA! Mam pytanko:
~Nie mam zielonego pojęcia jak mi wychodzi pisanie w pierwszej osobie, więc chce zapytać was~
Shiro: Sha~chan chce dodawać elementy w pierwszej osobie, ale nie wie jak jej wychodzi. e.e
Buziaki :******
Mwhahahahaha~! *mina a la warjat xD*
Pchnąłem je delikatnie i wszedłem cicho zamykając. Przesunąłem komodę, barykadując wejście.
- Jak oni mnie tu znaleźli! I gdzie jest ta magini!? Cholerny dziadek! Jeszcze się z tobą porachuje Królu!
Opadłem na czyjeś łóżko i odsunąłem rękę z głębokiej rany na brzuchu. Syknąłem z bólu. Co za niefart! Wyobraźcie sobie, że przysłali was by komuś pomóc i od razu jesteście atakowani. Co za życie. Zdjąłem białą koszulę, teraz już czerwoną i cisnąłem na podłogę.
- Cholera... - syknąłem wściekle. Złapałem za prześcieradło i rozdarłem na pół. Przyłożyłem je do rany. - Eleonore, pożycz trochę swojej magii. - odezwałem się w myślach i jak na zawołanie moja urocza siostrzyczka pomogła mi. No może nie do końca. Miejsce rany zaczęło zanikać w złotym pyle.
- Will? Pomogło? Czy znikasz? - zapytała mnie.
- Zaraz przejdzie... Oby... i tak znikam.
- Już pomagam. - Udało jej się. Nie znalazłem się w Świecie Duchów. Ale był jeszcze jeden problem. Drzwi do łazienki otworzyły się z hukiem, a w nich pojawiła się blondynka o czekoladowych oczach. Machnęła kluczem i stanął przede mną Leo. W drugiej ręce mocno trzymała Rzekę Gwiazd. Momentalnie leżałem na podłodze wijąc się. Kiedy zobaczę Virgo uduszę ją.
- Hejka Will. - spokojnie powiedział Leo i parsknął śmiechem. Dziewczyna stała jak wryta, a ja dopiero zauważyłem, że jest w samym ręczniku.
- Ubrałabyś się. - wymamrotałem i spojrzałem wściekle na lwa. - Co tak się śmiejesz!? Pomóż mi!
Blondyna spojrzała na siebie i upuściła broń, wbiegając do łazienki.
- Kyaaaaaa!
- Głośniej się nie dało? - odparłem i wstałem z ziemi.
- Ty też byś się ubrał. - zauważył Leo.
Dotknąłem ręką mój brzuch i natychmiastowo pojawiła się tam nowa - tym razem czarna - koszula.
- To ona? Ta dziewczyna?
- Tak. - odpowiedział mi spokojnie, choć nadal widziałem te zakochane spojrzenie. Ale mówił, że ma konkurencję. Ciekawe kim jest ta konkurencja. Wybiegła z łazienki w piżamie, podeszła do mnie i uderzyła w twarz z głuchym " trzask ".
- Taaa... Też miło cię poznać. - burknąłem łapiąc się za obolałe miejsce. Spojrzałem jeszcze na mojego przyjaciela i przywaliłem mu w brzuch.
- No co? Mam prawo się śmiać! - rzekł i znów wybuchł śmiechem.
- T-to wy się znacie? - zapytała miotając spojrzeniem między Leo, a mną.
- Szybka jesteś... - szepnąłem, przewracając oczami. - Myślałem, że do tego nie dojdziesz... - oberwałem kolejnym ciosem w twarz. - Dobra, już dobra. Nie bulwersuj się tak.
- Will przybył ci pomóc. Jest gwiezdnym duchem i Król go przysłał. - poinformował ją Leo.
- Wąsaty? Po co?
- Uznał, że potrzebujesz pomocy. Zapewnił ci ją, ale po wszystkim Will odejdzie. Eleonore chyba też. Ona się przywiązuje do każdego...
- Możemy się zmywać? Polują na mnie. Znowu...-zapytałem i westchnąłem.
- C-co czemu? - żądała więcej informacji, ale zniknąłem wraz z Leo, pozostawiając po sobie 2 klucze do bram Boga...
~ * ~
Trzask! Buuum! Donośne dźwięki dochodziły z holu i chyba nie oznaczały niczego dobrego... Ale ona stała wmórowana w ziemię. Przed chwilą był tu facet, zakrwawiony facet...nagle był czysty, potem okazało się, że zna Loki'ego, a teraz pozostawił po sobie dwa klucze do bram...eee... jakiś tam. A ona stała, olewając kruszącą się podłogę. Trzymała wszystkie klucze - łącznie z nowymi - i Fleuve d'etoiles. Ubrana już w koszulę nocną i ze spiętymi w kucyka włosami, stała. Nie dane jej było tak stać jeszcze minutę. Podłoga się zawaliła, a ona znalazła się po środku istnej wojny, między swoimi przyjaciółmi i jakimiś magami. Leżała po środku pola bitwy przymiażdżona gruzem. Natychmiastwo się odkopała i podniosła klucz w stronę dziury na suficie.
- Otwórz się bramo... - Eeee... Przypomnij sobie... Mama ci opowiadała. Podpowiadał jej głos w głowie. - ...Boga... - Jak ona miała na imię... Eleo... - ...Eleonore!
W złotej poświacie stała... lewitowała młoda dziewczyna. Miała zadziwialająco piękne, niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy. Lekka opalenizna dodawała jej uroku, którego potrzebowała każda kobieta. Zwiewna sukienka koloru złota opatulała jej ciało. Na rękach złote branzolety i pierścienie oraz korona na głowie. Eleonore, bogini słońca, gwiezdny duch. Jej brat, Will, bóg magii, gwiezdny duch. Przypominała sobie słowa matki.
- Zajme się tym Lucy~chan! - krzyknęła słodko i uniosła ręce w górę recytując zaklęcie: - Shin, zaklęty duchu, powstrzymaj nieprzyjaciół, obudź się ze snu, ponieważ jestem Eleonore ta, która słońcem włada...SOLAR AVALANCHE! (Słoneczna lawina!)
Z dziury, którą przed chwilą "zamieszkiwała" Lucy wyleciał potężny promień światła, kierujący się na wrogów. Rozdzielił się na połyskujące kamienie i wielokrotnie zaatakował magów. Ledwo trzymając się na nogach uciekali w popłochu z palącymi się ubraniami.
- Słabi są... Takie marne zaklęcie i już uciekają. - załamała się bogini. - Lucy~chan jestem siostrą Willa, chyba go poznałaś. Pomożemy Ci! - zapewniła ją i wróciła do swojego świata.
- Lucy~chan? Eh... - westchnęła cicho blondynka. Zachwiała się niebezpiecznie i upadła na ziemię. - Ojeju...Kręci mi się w głowie.
- Lucy-san! - do blondynki podbiegła Wendy. Przyłożyła ręce do głowy brązowookiej. - Jest Pani wykończona. Jak Pani to robiła?
- Lucy to było niesamowite! Skąd masz takiego ducha?! - podekscytowała się szkarłatno włosa. Zmachani przyjaciele otoczyli dziewczynę zadręczając ją pytaniami.
- Wendy, nie zużyj za dużo magii. - upominała ją biała kotka.
- Lucy? Co się stało? Powiesz nam? - ponaglała ją Erza. Była zachwycona umiejętnościami nowego ducha Lucy. Nawet nie wiedziała jak to wykończyło gwiezdną maginie.
- Ja nie wiem skąd mam tego ducha. Jakiś facet przyszedł do mnie cały zakrwawiony, nagle był czysty i potem zamienił się w klucz. Znał Loki'ego.
- A skąd masz ten drugi? - dopytywała się dalej.
- Był z tym pierwszym kluczem.
- Hmpf... Pokonałbym ich sam! - chwalił się różowo włosy z kciukiem wskazanym na siebie i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kto to był? - zapytała się Lucy patrząc na Blaina. - To ta gildia?
- Nie, ale i tak radzę udać się w dalszą drogę. - rzekł i odwrócił się... w prost na staruszka.
- To wasza wina? Mój hotel jest w ruinach! - krzyczał załamany. - Co ja mam teraz zrobić?!
Erza podeszła do staruszka i położyła mu rękę na ramieniu. Rozmyślała co by teraz zrobić. Wpadła na pewien pomysł.
- Zostaniemy tu jeszcze na parę dni i odbudujemy pański hotel. - powiedziała do właściciela. - Lucy i Natsu zrobią pieniądze na... - tu zatrzymała się rozmyślając dalej.- ...zatrudnią się w...hmmm.
- Może w restauracji, ale wtedy zakneblujemy płomyczkowi twarz. - zaproponował Gray.
- Może Gray zatrudni się w klubie, jako ekshibicjonista idealnie nada się na... - zatkała mu usta blondynka.
- Co żeś powiedział ognio ryjcu?!
- P...dzi...yś...eks...o...ub...e!
- Chcesz się bić?!
- Z...to...awsze...
Tytania przywaliła im w głowę, po czym przywiązała do słupów na końcach hotelu.
- Już wiem! Magiczny żużel! Natsu będziesz jeździł, a Lucy będzie cheerleaderką! Zarobimy mnóstwo kasy i naprawimy hotel! (aut. Tak wiem głupi pomysł.)
- Erza... - zaczęła Lucy.
- Ja też chce być cheerleaderką! - odparła Levy. - A Gajeel będzie jeździć!
- Ja też! - zgłosiła się Akane.
- Mieliśmy jechać dalej. - przypominał im Blaine. Nie był zadowolony z tego pomysłu. Powinni jechać dalej.
- Och, daj spokój. Nie się nie stanie. Tylko jeden dzień. - próbowała przekonać go Erza. - Ja też będę cheerleaderką. Musimy zapłacić za szkody. A mamy za mało klejnotów.
- Niech wam będzie, a gdzie śpimy?
- Zniszczyliście tylko zachodnią część hotelu no i hol. Możecie wziąć pokoje w północnym skrzydle. - zapewnił na staruszek. Jest naprawdę miły, rozwaliliśmy mu połowę hotelu, a on nam daje pokoje. Myślała blondynka.
- Dziękujemy.
~ * ~
Puk, puk. Kto znowu?! Jestem zmęczona... Wolno podeszłam do drzwi i mocno pociągnęłam za klamkę. W drzwiach stał Natsu. Weszłam do środka nie odzywając się nawet słowem w jego stronę. Usiadłam na łóżku i przytuliłam poduszkę.
- Mogłem wejść oknem... - westchnął różowo włosy.
- NIE! - natychmiastowo zareagowałam. Nauczyłby się w końcu...
- Widzisz i już inaczej. - uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam ten gest. Przesunęłam się trochę, robiąc mu miejsce obok mnie. Spojrzałam mu w oczy oczekując, aż się odezwie. - Martwię się o ciebie... - walnął prosto z mostu. W sumie nic nowego, nie licząc ogromnej powagi wymalowanej na jego głupkowatej twarzy.
- Nie masz po co. Poradzę sobie. - sam mnie zapewniałeś, że nie mam się co martwić, że mnie ochronisz. Przypomniał mi się mój koszmar. Drgnęłam. Przysunął się do mnie. Czułam to przyśpieszone bicie serca, delikatnie łaskoczące motylki w brzuchu. Spojrzał mi w oczy, uciekające od jego wzroku.
- Pomogę Ci. Nie zostawię Cie. - dotknął mojego policzka, a ja znów drgnęłam. Moje serce waliło jak szalone. Zawsze był przy mnie. Zawsze. I teraz czułam to dziwne uczucie, gdy osoba, która zawsze była twoim najlepszym przyjacielem i ratowała cię z kłopotów...stawała się kimś bliższym. Przybliżył swoją twarz bliżej. Bum, bum. Nasze usta dzieliły milimetry. Milimetry do tego czego pragnę, ale boję się. Co jeśli ten pocałunek zepsuje naszą przyjaźń? Co w tedy? Nie spojrzę mu w oczy. Ja... Poczułam jego oddech na swojej twarzy... Ta chwila zaraz nastąpi... Moment, którego pragnęłam, łaknęłam...ale nie potrafiłam go dosięgnąć... Przyszedł sam.
- Zrób to. - powiedziałam pewnie. - Pocałuj mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kyaaaaaaaaaaaaa~!
Shiro: Jara ją każdy moment z NaLu... Nawet kiedy napisał to sama...
No co >.< I teraz was poczymam w niepewności ... Dam, dam, dam xD
Shiro: A tu nagle Natsu sięgał po gazetę za nią xD
To by były jaja :D I UWAGA! Mam pytanko:
~Nie mam zielonego pojęcia jak mi wychodzi pisanie w pierwszej osobie, więc chce zapytać was~
Shiro: Sha~chan chce dodawać elementy w pierwszej osobie, ale nie wie jak jej wychodzi. e.e
Buziaki :******
Mwhahahahaha~! *mina a la warjat xD*
Hehe :D Ciekawie się robi ^^ Życzę weny i czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńNo no z tymi kluczami to super :D Ale żużel? Pomysł ogólnie zabawny, ale Natsu i Gajeel + choroba lokomocyjna = Powinni się trzymać od tego z daleka xD
OdpowiedzUsuńNaLu ahh ohh ehh iiiiii :D Delikatnie i bardzo takie słodziaste ^.^ I bardzo dobrze wyszło Ci pisanie w pierwszej osobie, nie wiem czy to przez treść ale chyba nawet bardziej podobało mi się w pierwszej niż w trzeciej.
Życzę Ci kochaniutka duuuuuuuuuuuuuużo weny i czasu, przesyłam buziaczki :*** ^.^
Spokojnie o wszystkim pamiętam (Natsu+Gajeel+choroba lokomocyjna=Powinni się trzymać od tego z daleka)Wiesz ja już tu mam mały planik *zaciera rączki*
UsuńChyba polubiłam Willa :D Choć było go mało xD Jak ja kocham te kłótnie miedzy Natsu a Grayem ;3 Końcówka tajemnicza ciekawi mnie co zrobi różowo-włosy . Dużo weny zyczę :)
OdpowiedzUsuńDół mode on czyli jestem wredna. Przygotuj się, bo wyłapuję pełno błędów.
OdpowiedzUsuń1. "- Kto to był? - zapytała się Lucy patrząc na Blaina. - To ta gildia?
- Nie, ale i tak radzę udać się w dalszą drogę."
No z tym to do poprawy, chyba wiesz o co mi chodzi.
2. "- Nie masz po co. Poradzę sobie. - sam mnie zapewniałeś, że nie mam się co martwić, że mnie ochronisz. Przypomniał mi się mój koszmar. "
W którym momencie ona mówi a w którym myśli? Do poprawy.
Pisanie w pierwszej osobie wymaga nieco wprawy, ale efekty są powalające. Pisząc teksty z punktu widzenia jednej osoby nie możesz się skupiać na innych, ale za to masz całkowity dostęp do możliwości i uczuć tej jednej postaci. Jak wspomniałam, to wymaga nieco wprawy. Bo jeśli źle napiszesz, wyjdzie całkowicie fatalnie. Musisz z każdą chwilą pamiętać, że czytelnik widzi świat oczami tej jednej osoby, nie może więc wiedzieć, co czuje druga osoba, chyba że jasno o tym powie/pokaże to mimiką. Trochę praktyki i idzie to opanować, chyba, że ktoś jest oporny.
Chociaż przy pierwszoosobowej narracji następuje spora zmiana w strukturze zdań i tekstów. Bo całkowicie zmienia się perspektywa. To też musisz wziąć pod uwagę, jeśli chcesz pisać w pierwszej osobie.
Buziam.
~(Nie)Smexy Reneé
Super!!! Nie moge sie doczekac pozdrawiam c;
OdpowiedzUsuń