-->

piątek, 12 kwietnia 2013

11. Wyjazd.

- Jestem pierwsza?
- Niestety nie mała. - zaprzeczył jej czarnowłosy chłopak siedzący z czarnym kotem na ławce. Wskazał jej miejsce obok, a ona usiadła i wzięła kota na kolana. - Co o tym wszystkim myślisz? - zapytał po chwili.
- Nie wiem, ale martwię się Lu~chan. - odpowiedziała mu głaszcząc exceeda po głowie.
- Wspomożemy ją. -pocieszył niebiesko włosą Lily. - Z umiejętnościami Gajeela misja ta zakończy się sukcesem. W końcu jestem jego kotem. - powiedział i stanął na jej kolanach dumnie wypierając pierś.
- Mam taką nadzieję... -dodała cicho.
- Mówiłaś coś? - zapytał Gajeel patrząc się na nią tymi strasznymi czerwonymi oczyma, dla innych. Dla niej nie były straszne. Pokręciła głową i przytuliła się do kotka. Z niecierpliwością czekała na towarzyszy, by pomóc Lucy. Usiadła wygodniej i dojrzała machającą do nich Erzę.
- Już jestem! - krzyczała i biegiem dołączyła do nich. Wepchała się między nich i wyjęła z plecaka sok truskawkowy.
- Erza gdzie masz swój standardowy bagaż? - zapytała Levy robiąc jej miejsce, chociaż w myślach była na nią troszkę zła za to, że usiadła pomiędzy nimi i odsunęła ją od Gajeela.
- Etto... Blaine coś mówił, że musimy szybko uciekać więc mój bagaż by nas spowalniał. - odpowiedziała jej uśmiechając się szeroko i powracając zadowolona do siorbania soku. Kiedy myślała o truskawkach była taka słodka i wydawało by się, że nic jej nie wyprowadzi z równowagi. Wydawało by się... Jej sok wylądował na ziemi przez bijącego się z Natsu, Graya. Momentalnie wokół niej wytworzyła się mroczna aura, spojrzała ze złością w oczach na oby dwóch i czym prędzej podmieniła zbroję i rzuciła się na nich.
- Podmiana : Zbroja Purgatora!
- Eeerza! Gomene! Gomene! - wrzeszczeli obydwoje uciekając przed szkarłatnowłosą, jej czarną zbroją i maczugą nabitą kolcami.
- Nie odpuszczę wam! Wracać tu tchórze! Mój soczek leży przez was na ziemi!
- E-erza? Levy co znowu zrobili. - zapytała podchodząc do niej Lucy. Zajrzała przez ramię kto to i momentalnie przytuliła się do niej gniotąc exceeda.
- Lu~chan! Już w porządku?
- Tak, już jest... LEVY KUCAJ! - ostrzegła ją i sama zastosowała się do swojej rady, upadając z Levy na ziemię. W tej właśnie chwili nad głowami dziewczyn przelecieli różowo włosy i granatowo włosy nabici na maczugę.
- Wisicie mi soczek idioci!- krzyknęła za nimi Tytania strzepując kurz z ramion.
- E-erza... Soczek... Oni...  - mówiła oszołomiona blondynka siedząc na podłodze.
- G-g-gomene E...erza... -szeptali leżąc na sobie z ogromnymi guzami na głowach. Blondynka spojrzała na nich i przewróciła oczami, po czym wraz z przyjaciółką pomogła im wstać.
- Świetne uderzenie Erza! - pogratulował jej exceed unosząc kciuka w górę. - Idealnie się nabili.
- Gehee! - uśmiechnął się Gajeel.
- Sumimasen! Spóźniłam się! - krzyczała do nich Wnedy biegnąc na stację. Usiadła obok Gajeela odpoczywając po biegu.
- I nie ma tylko tego co tak dramatyzował. - narzekał Natsu.
- Aye! - potwierdził Happy. - Charle chcesz rybkę?
- Nie, nie chcę twojej rybki Happy.
- Charla mnie nie lubi! - jęczał kotek biegnąc do Salamandra.
- Tam jest Blaine! I Akane i Miriam. - poinformowała wszystkich Levy i wskazała palcem w ich stronę. Natychmiast podbiegli w ich stronę machając biletami.
- Przepraszamy, kupowaliśmy nam bilety. Wsiadamy do tego pociągu. - wskazał im środek transportu na najdalszym peronie.
- Nie wejdę tam za żadne skarby świata! - wrzeszczał różowo włosy kurczowo zaciskając ręce na ławce.
- Natsu-san pomogę.- zaproponowała mu granatowo włosa magini, a on natychmiast podszedł do niej. - Troia. - powiedziała i przyłożyła świecące ręce do jego głowy.
Troia
- Dziękuje Wendy! - powiedział i wskoczył do pociągu na miejsce obok Lucy. 
- Gajeel-kun tobie też?
- Mogłabyś?
- Oczywiście! Troia. - wypowiedziała zaklęcie. Spokojnie wszedł do pociągu i szepnął do Wendy "Dziękuje". Lucy wyjęła książkę i oparła się o siedzenie otwierając ją.
- Będziesz czytać? - zapytał różowo włosy siedzący obok niej. 
- Yhym... - wymamrotała całkowicie w niej pogrążona. Słysząc jej odpowiedź jęknął cicho i wyciągnął z plecaka kanapki. 
- To mój pierwszy posiłek w pociągu!
- Gratulujemy płomyczku. - powiedział mu sarkastycznie mag lodu.
- Chcesz się bić ekshibicjonisto? 
- Z tobą zawsze zapałko! 
Widząc co się dzieje blondynkę otoczyła ciemna aura i powoli ich ostrzegła :
- Jeśli przez was będę musiała odłożyć książkę zrobię wam piekło, jeśli zniszczycie chociaż kawałeczek pociągu mistrz zrobi wam piekło, a jeżeli przez was Erzie znów upadnie napój ona zrobi wam piekło. Nie radzę wam wszczynać kolejnej bójki... - zakończyła, a Gray momentalnie wrócił do swojego przedziału i usiadł na miejscu obok Gajeela, na przeciwko Erzy i Levy. 
- Natsiu idę spać. - jęknął niebieski exceed i ułożył się na jego kolanach. 
- Ja też. - zawtórowała Miriam i usiadła koło Blaina. 
- A ja zjem kanapkę.- nie pozostawał w tyle Salamander. 
- Ehh... 

                                                     ~ * ~  

Różowo włosy chłopak siedział spokojnie w przedziale, głaszcząc opartą o niego blondynkę. Jako jedyny nie spał. Nie potrafił. Obawiał się ataku na nich przez tą gildię. Musiał być czujny. Ale to nie tylko dlatego nie mógł zasnąć. Był lekko zawstydzony z faktu, że jego przyjaciółka zasnęła przytulona do niego. Lekko?
Był bardzo zawstydzony. Wyglądał przez okno odwracając wzrok od blondynki. Noc. Ciemne niebo pokryte jasnymi gwiazdami świecącymi dla wszystkich. Dodające odwagi i otuchy, a akurat im były bardzo potrzebne.
- Lucy, jak ty to znosisz? - szepnął cicho sam do siebie i odtrącił zbłąkany kosmyk z jej twarzy. Spojrzał na nią. Była taka spokojna, bezbronna i jednocześnie silna. Jest taka dobra dla wszystkich, a  ma takiego pecha. To niesprawiedliwe. Ona w końcu nie wytrzyma. Już, ledwo daje radę. Myślami był tylko przy niej, a  ona spała niespokojnie. Miała koszmar.
  Zabrali go. Kogoś bardzo dla niej ważnego. Jej różowo włosego przyjaciela, który potrafi ją pocieszać. Ona zaś płakała. Nie było jej stać na coś więcej. Była słaba, bała się. Nie potrafiła go ocalić. To przez nią. To tylko i wyłącznie jej wina, bo była słaba. Widziała jak go zabierali. Jak cierpiał gdy go ranili. Kopali go, okładali pięściami. Tylko przez nią, wciągnęła go w to, a potem nie umiała obronić. On zawsze ją bronił i ratował. A ona nie odwdzięczyła się mu. Wił się z bólu, darł się. Nie potrafił nawet wytworzyć chociaż ociupinkę ognia. Zablokowali go. Krwawił. Za bardzo. Zginie. Przez nią. Przez jej słabość. To jej wina... Zabiła go...
W pewnej chwili zaczęła się trząść. Objął ją ramieniem i przysunął do siebie. Poczuła to. Jego ciepło, jego gorący oddech, jego zapach i to uczucie, że ktoś się o nią martwi, ktoś chce być przy niej. Wspierać ją. Czując, że jest przy niej, jej koszmar... Wszystko się zmieniło, wszystko...
  Szkarłatna krew rozpryśnięta na wszystkie strony znikała. To była jego krew. Jedyne co po nim pozostało. Ciało uleciało do góry, do nieba, by odnaleźć szczęście, którego nie zaznał, przez nią. Skuliła się czekając na swoją śmierć. Bez niego nie mogła żyć. To była jej wina. Ona go zabiła i chciała iść w jego ślady. Chciała... Ale coś nadal trzymało ją. Próbowała poderżnąć sobie gardło, nie zadziałało. Rana zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Spróbowała inaczej. Skoczyła z dachu. Spadała. Wiatr muskał jej policzki. Mokre policzki. Zakrwawione. Jej krwią i jego krwią. A ona spadła. Spadła w dół. W odwieczną przepaść. Ciemną przepaść. Zamknęła oczy czekając na wyrok i powrót do przyjaciela, który nie nastąpił. Wszystko zwolniło. Spadała delikatnie, niczym piórko, leciutkie piórko. Jej brudne ubrania skąpane w czerwonych plamach zamieniało się na białą niezbyt krótką suknię. Zza ciemnych chmur wyszło słońce, goniąc obłoczki z nieba. Wylądowała na miękkiej,  zielonej trawie. Usiadła na niej i spoglądała w niebo, zadając sobie jedno pytanie. Zginęła? 
- Nie zginęłaś, Lucy. - mówił do niej głos. Jego głos. Próbowała wymówić jego imię, ale nie potrafiła. Nie umiała. Pojawił się obok niej i usiadł. - To tylko sen Lucy. Nic mi nie jest. Nic mi się nie stanie. Nigdy. Nie zginę wiedząc, że tobie może się coś stać. Pamiętaj o tym.- I zniknął, tak jak ona. Pełna szczęścia i braku poczucia winy. Nie zginął. Nie zginie...
 - Lucy, spokojnie to tylko sen. - szeptał jej do ucha. Trzęsła się, a on przytulał ją. Drzwi do przedziału powoli zaczęły się przesuwać i dało się słyszeć czyjś szept.
- Śpicie? - zapytała szkarłatno włosa otwierając drzwi na oścież. Gdy ujrzała przyjaciół przytulających się do siebie trzasnęła drzwiami i uciekając krzyczała.
- Gomenasai! - od jej krzyku blondynka przebudziła się. 
- C-cio sie sitało. -zapytała ziewając i przecierając oczy. Wykorzystując jej zaspanie szybko zabrał rękę. 
- Erza oszalała... - skłamał rumieniąc się. 
- Aaaa... Tio ja jidę śpać...- powiedziała i zasnęła odwrócona do niego tyłem. Wypuścił powietrze i uznał, że też się prześpi. Była w końcu 2 w nocy. Oparł się wygodnie o siedzenie i zamknął oczy. Myślał jeszcze o tym jak wytłumaczyć Erzie zaistniałą sytuację, ale zmęczenie wzięło górę i dopłynął w objęcia Morfeusza marząc o ogromnych, przyprawionych kurczakach, czekających tylko na zjedzenie...  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Ta dam! A? Aaaa? Troszkę późno no ale rączka mi już nie odpada więc jutro tak na serio serio piszę następny. Tak na serio serio.
Shiro: UWAGA! Po tym rozdziale możecie uznać że Sha~chan to wariatka. Niestety to prawda... Smutne.
N-no ten koszmarek tak jakoś sam wyszedł. Mam nadzieję że uczucia były mniej więcej odwzorcowane. 
Shiro: Dedykacja dla Oli, Kamii~chan, Ani~chan! Buźka dla was kochane :**** Do zobaczyska jutro :3
Tak na poważnie. * ogromna powaga i gromki śmiech Shiro *  =)
Shiro: A tu gif z Natsiu ^^
Co my mamy z tymi gifami? xD

                                                      


8 komentarzy:

  1. Świetny rozdzialik!
    Spodobał mi się sen Lucy. Naprawdę można było się dobrze zorientować w jej uczuciach.
    "[...] i dopłynął w objęcia Morfeusza marząc o ogromnych, przyprawionych kurczakach, czekających tylko na zjedzenie... " - No tak, ten sen bardzo pasuje do naszego Salamandra.

    Dzisiaj króciutki komentarz, bo jestem tak zmęczona, że przestaje myśleć, ale mam nadzieją, że rzeczywiście zobaczymy się jutro ;)
    Życzę dużo weny!
    Ani-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za dedykacje :) Fajny rozdzialik czekam na kolejny i życzę weny a u mnie dzisiaj pojawi się nowy rozdzialik (chociaż postaram się go napisać bo muszę się uczyć na sprawdzian z histy -.-) Ale jeszcze raz życzę weny i do zobaczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział, a ten sen... smutny :( Ale podobało się :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zbyt pijana, by komentować, ale zrobię to ~ ! Dam radę ~ ! Alchemicy się nie poddają ~ ! Zaraz, stop, nie te anime...
    Rozdział był dość... Dbry :) Chociaż niewiele się działo, to jednak było NaLu ~ ! A to przeciez jest najważniesjze, nie?
    Cholera, nie umiem pisać a nie chce mi się co pięś sekiund porpawiać... ;/ Za dużo wypiłam, oj za dużo... Zaraz idę spać...
    Bickslow : *Zabiera ją od kompa* A na mnie gadasz, jak piję z Tumnusem...
    Ty wiesz, że jesteś szmexszy z tą przyłbicą ? *o*
    Buzziaaaa ~ !
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej !
    Nie dawno trafiłam na twojego bloga i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały :3 Zawsze każdy rozbawił mnie do łez ale tez trzyma napiecie w odpowiednich chwilach . Jednym słowem świetny blog :3 Zycze weny :)Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha jak Erza się wkurzy to lepiej nie podchodzić hyhy ^.^ Smutny sen :( Ale no nie będę przedłużać i powiem, że idę nadrabiać rozdziały xD
    Happy: Leć, pędź!
    Lecę, pędzę! A Tobie Shaila - chan życzę dużo weny i buzi :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super shalia chan!!! Ja sie rozchorowalam a tu wiosna idzie... :c super rozdzial i zycze weny c:

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmmm dedyk.! Xd radujmy sie ! ;) Dziekuje ci kochana <3 a co do mojej nie obecności ... Ja nawet nie widzialam kiedy dodalas nowe rozdziały ! Jakim cudem ?! To wszystko przez to ! >.< Dlatego teraz nadrabiam !!! <3
    NaLu ! Jaram sie ! ;*
    Nosz Natsu dlaczego wziąłeś rękę ?! Dlaczego ?! *rozpacza*
    Buziaki ! ; *

    OdpowiedzUsuń